Zablokowany wyjazd z remizy to codzienność - mówią strażacy z Ochotniczej Straży Pożarnej w Chotomowie. Źle zaparkowane auto uniemożliwiło im wyjazd na akcję. To nie pierwszy taki przypadek, a problem polega na tym, że prawo nie pozwala im na staranowanie samochodu. Materiał programu "Polska i świat".
Takie sytuacje to plaga
Jak mówią, zablokowany wyjazd z remizy to tutaj codzienność. Często są bezradni, bo zgodnie z prawem jadąc na akcję nie mogą staranować samochodu.
- Jeśli uszkodzimy czyjąś własność, taki pojazd, no to będziemy ponosić konsekwencje tego z własnej kieszeni - tłumaczył Grzegorz Doczekalski z Ochotniczej Straży Pożarnej w Chotomowie.
Część strażaków w takich sytuacjach ma do dyspozycji rolki. Bez większego ryzyka uszkodzenia auta mogą przestawić samochód, który blokuje przejazd. Gdy auto stoi na krawężniku albo droga jest nierówna, rolki nie zdają jednak egzaminu.
- Wtedy po prostu udajemy się na nogach. Budujemy linie, często przez kilkaset metrów, co wydłuża czas dotarcia do poszkodowanych - wyjaśnia st. asp. Łukasz Płaskociński z Komendy Miejskiej Państwowej Straży Pożarnej w Warszawie.
- Mamy dosyć bezczelności kierowców, nazywajmy rzeczy po imieniu - mówi Doczekalski.
Właścicielka robiła zakupy
Strażacy szacują, że do pożaru w Chotomowie mogli dojechać 10 minut wcześniej, ale przez zastawiony wyjazd z remizy nie mogli.
Jeden ze strażaków poszedł szukać kierowcy, ale go nie znalazł. Wtedy uznano, że do pożaru wyjedzie drugi pojazd - gorzej wyposażony. Jednak i w tym momencie strażacy stracili cenne minuty, bo przy jednej bramie wyjazdowej, musieli manewrować dwoma jednostkami, by móc w końcu wyjechać.
- Widziałam jak ten samochód stał. Stał po prostu tak, jakby tej straży nie było. Gdyby to jej dziecko trzeba było ratować, to by strasznie krzyczała, jak długo jechali strażacy. Ale się nie zastanowiła jak zostawiła samochód - mówi jedna z mieszkanek, która była świadkiem tego zdarzenia.
Kobieta, która zablokowała wyjazd strażaków z Chotomowa mimo sygnałów dźwiękowych wciąż robiła zakupy. Wyszła po 10 minutach. Po kilku dniach zadzwoniła do strażaków. Przeprosiła, ale strażacy nie chcą odpuścić. Już wysłali nagranie policji.
Autor: KB/adso / Źródło: tvn24
Źródło zdjęcia głównego: tvn24