- Kampania prezydencka Aleksandra Kwaśniewskiego w 1995 roku mogła być nielegalnie finansowana przez biznesmenów ze Śląska - pisze "Rzeczpospolita", powołując się na zeznania byłego posła SLD Ryszarda Zająca.
Sam Kwaśniewski zaprzecza. - Pan Zając jest osobą kompletnie niewiarygodną - uważa były prezydent.
Ryszard Zając, główny świadek w sprawie tzw. mafii węglowej przyznaje, że opowiedział katowickim śledczym o słynnym spotkaniu w restauracji Czerwona Oberża w 1995 roku. Nie potwierdza jednak, że mówił o nielegalnym finansowaniu kampanii Kwaśniewskiego.
– Zeznania objęte są tajemnicą – ucina.
Rosyjskie pieśni z prezydentem za 20 tys. zł
Jak ustaliła gazeta, spotkanie w Czerwonej Oberży poprzedzone było naradą w wąskim gronie w katowickiej siedzibie SdRP. Oprócz kandydata na prezydenta brali w nim udział: Barbara Kmiecik, zwana śląską Alexis, Zając, poseł lewicy Wacław Martyniuk oraz szef SdRP na Śląsku Zbigniew Zaborowski.
W czasie tej narady Kwaśniewski miał zlecić Zającowi zorganizowanie odpłatnego spotkania z przedstawicielami prywatnych firm handlujących węglem. Według Zająca ustalono, że aby wziąć udział w imprezie, trzeba będzie zapłacić minimum 20 tys. zł. To właśnie podczas niej śląska Alexis miała przekazać 60 tys. zł na fundusz wyborczy Kwaśniewskiego.
Jak powiedział śledczym Zając, zapraszając na spotkanie w Czerwonej Oberży przyjęto zasadę, że firma musi być prywatna i mieć co najmniej milion złotych obrotu.
– W spotkaniu brali udział biznesmeni handlujący węglem. Atmosfera była bardzo swobodna. Do tego stopnia, że w pewnym momencie szefowa sztabu wyborczego zaczęła śpiewać rosyjskie pieśni, a Aleksander Kwaśniewski przyłączył się do śpiewów – opowiada o imprezie w Czerwonej Oberży Zając. Zapewnia, że kandydat na prezydenta bawił się tak dobrze, że nie miał ochoty opuszczać spotkania, by brać udział w następnym zaplanowanym punkcie swojego programu pobytu na Śląsku. Ostatecznie jednak opuścił towarzystwo.
Prawie jak w USA
Według zeznań Zająca, pieniądze od biznesmenów miała zbierać Kmiecik. Przyznał jednak, że nie widział osobiście, by pieniądze były przekazane. Zdaniem Zająca pieniądze trafiły na kampanię wyborczą za pośrednictwem Wacława Martyniuka.
Martyniuk twierdzenia, że miał brać pieniądze na kampanię Kwaśniewskiego, określa jako pomówienia. – Nigdy nic takiego nie miało miejsca – mówi poseł SLD.
Również Zaborowski kwestionuje zeznania Zająca.
– Pomysł z opłacaniem udziału w kolacji z kandydatem na prezydenta jest rodem z USA. Socjaldemokracja takich źródeł finansowania nie stosowała. Wszystkie pieniądze na potrzeby tej kampanii zostały zgromadzone w sposób legalny i wykazane w sprawozdaniu – mówi.
Zeznania Zająca nazywa bredniami, choć nie wyklucza, że uczestnicy spotkania mogli zasilić fundusz wyborczy Kwaśniewskiego. – Nie dysponuję żadnymi dokumentami na ten temat, bo sprawozdanie finansowe zostało przekazane przed kilkunastu laty do Państwowej Komisji Wyborczej. Zapewniam, że gdyby ktokolwiek wpłacił pieniądze, zrobił to zgodnie z wówczas obowiązującym prawem i zostało to uwzględnione w sprawozdaniu – dodaje Zaborowski.
Kwaśniewski zaprzecza
– Nie było takiego spotkania. Poza tym nie było w zwyczaju, by kwestie organizacyjne ustalał osobiście kandydat na prezydenta. Tym zajmował się sztab, gdyż w gorącym okresie kampanii wyborczej kandydat nie miał zwyczajnie czasu na takie imprezy, bo spotykał się z wyborcami – mówi Aleksander Kwaśniewski.
Potwierdza jednak, że brał udział w spotkaniu z Barbarą Kmiecik. – Proszę pamiętać, że było to prawie 13 lat temu. Nie miałem pojęcia, czym dokładnie zajmuje się ta pani, a wówczas i przez następne lata nie było w stosunku do niej żadnych podejrzeń – mówi dziś były prezydent. Dodaje, że do tej pory w sprawie tego spotkania nie był przesłuchiwany.
Źródło: Rzeczpospolita
Źródło zdjęcia głównego: TVN24