To kolejny etap psychologicznej wojny rządu z pracownikami służby zdrowia - mówi szef OZZL Krzysztof Bukiel o rządowej propozycji referendum. A Ewa Obuchowicz, liderka protestu pielęgniarek dodaje: - To nieporozumienie.
Bukiel podkreśla, że lekarze i pielęgniarki oczekują zmiany priorytetów w wydawaniu publicznych pieniędzy. - nie traktujemy tego referendum jako poważnej propozycji - mówi szef Ogólnopolskiego Związku Zawodowego Lekarzy. Dodaje, że zadanie społeczeństwu takiego pytania, to "absurd" i "postawienie problemu na głowie".
Pytany czy jest jakieś rozwiązanie, które strajkujący przyjmą, Bukiel powtarza, że może to być jedynie będzie reforma systemu opieki zdrowotnej, m.in. zwiększenie nakładów do 6 proc. PKB. - Rząd przedstawia nam cały czas to samo, co pierwszego dnia. W tym roku nie będzie podwyżek, w przyszłym może będą, może nie, nie wiadomo jakie - mówi.
Krzysztof Bukiel powiedział, że strajkuje już 285 szpitali, a w 45 lekarze złożyli wymówienia. - Nie ma mowy o zawieszeniu strajku. Są głosy o jego zaostrzeniu - powiedział, ale nie chciał zdradzać szczegółów.
Według Ewy Obuchowicz - liderki protestu pielęgniarek, propozycja podatkowego referendum to nieporozumienie. - Nie stawiajcie nas pod ścianą My, tzn. protestująca służba zdrowia, domagamy się przecież tylko spełnienia naszych postulatów i nie ma to żadnego związku z podatkami. My nie jesteśmy ekonomistami - powiedziała Obuchowicz.
"To dowód bezsilności" - tak pomysł premiera ocenia z kolei Ogólnopolskie Porozumienie Związków Zawodowych. W specjalnym oświadczeniu OPZZ czytamy, że "propozycja przeprowadzenia referendum na temat podniesienia podatków w celu sfinansowania podwyżek płac w służbie zdrowia świadczy o braku koncepcji polityki rządu w sprawie ochrony zdrowia."
Propozycję referendum skomentowała też m.in. szefowa sejmowej komisji zdrowia Ewa Kopacz (PO). Jej zdaniem, premier Jarosław Kaczyński, ucieka od trudnych decyzji i przenosi odpowiedzialność na społeczeństwo, chcąc podzielić Polaków.
"Skandalicznym" nazwała też Kopacz "upór" Jarosława Kaczyńskiego, który zadeklarował, że będzie rozmawiał z protestującymi pielęgniarkami dopiero, kiedy - jak mówił - przestaną łamać prawo, czyli opuszczą kancelarię premiera. - To jest szantaż, przystawia się im pistolet do głowy. Czy ambicja premiera nie pozwala mu zniżyć się do rozmowy z pielęgniarkami? Czy premier zapomniał, że kiedy za czasów "Solidarności" walczył o demokrację, używał podobnych metod - mówiła posłanka.
Źródło: TVN24, PAP
Źródło zdjęcia głównego: TVN24