Trzy a nawet cztery posiedzenia Sejmu zamiast dwóch, dłuższe obrady, mniej zagranicznych wyjazdów - zdecydował marszałek Bronisław Komorowski. A wszystko po to, by posłowie przyjęli na czas projekty ustaw, którymi zasypie ich rząd.
Marszałek – w wywiadzie dla "Dziennika" – odpiera zarzuty, że ofensywna legislacyjna jest po to, by po roku rządzenia gabinet Donalda Tuska miał się czym pochwalić. – Dla mnie będziemy mieli do czynienia ze świętem plonów. Jesienią pod wakacjach zawsze jest dużo pracy – mówi. CZYTAJ WIĘCEJ O MARATONIE LEGISLACYJNYM W SEJMIE
"Ustawy zostaną dopracowane"
Jednocześnie Komorowski zapewnia, że ogromna ilość ustaw (bo aż 140), jakie będzie miał do przyjęcia Sejm oraz tempo prac, nie odbiją się na jakości przepisów.
- Spokojnie, na pewno nie będzie przepychania niedopracowanych ustaw. Do porządku obrad wejdą tylko te naprawdę ważne, jak zdrowotne, oraz te, które zawierają zobowiązania terminowe, że rozwiązania w nich zawarte wejdą w życie od nowego roku. O żadnym pośpiesznym trybie mowy nie ma. Gwarantuję, że komisje będą miały wystarczająco czasu na prace. Dlatego będzie więcej dni pracy Sejmu – deklaruje Komorowski.
"Nie będzie PR-owskiej szopki"
Pytany, co będzie jeśli posłowie opozycji się zbuntują i w proteście będą bojkotować parlamentu, opowiedział: - Jeśli będą bojkotować, to znów będą musieli pisać takie dziwne usprawiedliwienia jak ostatnio. Ale nie przewiduję takiego scenariusza. Byłoby kompromitujące, gdyby ci, którzy jeszcze miesiąc temu narzekali, że mają za mało pracy, teraz bojkotowali ją.
Jak mówi, nie obawia się, że w październiku Sejm zamieni się w PR-owską szopkę. - Oczywiście niektórzy posłowie mają tendencję do PR, ale wtedy raczej z Sejmu robi się szopa, a nie szopka. Ale na pewno w działaniach Sejmu nie będzie przewagi metody PR-owskiej nad merytoryczną. Nie ma takiej możliwości - zapewnił. I dodał, że posłów czeka ciężka praca.
Źródło: Dziennik
Źródło zdjęcia głównego: PAP