Prokuratura bada ujawnione w czwartek przez "Dziennik" stenogramy podsłuchanych przez ABW rozmów Janusza i Honoraty Kaczmarków. Śledczy podejrzewają, że mogło dojść do ujawnienia tajemnicy śledztwa. Z kolei sami Kaczmarkowie chcą pozwać "Dziennik", bo publikacja treści prywatnych rozmów telefonicznych jest "jawnym naruszeniem prawa do prywatności". Zarazem kwestionują autentyczność ujawnionych stenogramów.
W specjalnym oświadczeniu Kaczmarkowie napisali, że publikacja "rzekomych stenogramów" to "kolejna próba dyskredytacji, a nawet swoista groźba i nacisk przed kolejnymi zeznaniami przed Sejmową Komisją Śledczą". Dodali, że "brak jest jakichkolwiek podstaw do przyjęcia, że treści opublikowanych rozmów telefonicznych są prawdziwe" i zastanawiają się "czy nie stanowią kolejnej manipulacji i prowokacji skierowanej przeciwko nam".
O sprawie stało się głośno, kiedy "Dziennik" opublikował w środę na swojej stronie internetowej stenogramy z rozmów Janusza i Honoraty Kaczmarków. Stało się to zaraz po tym, jak przed sejmową komisją śledczą ds. nacisków zeznawała Honorata Kaczmarek. "Ty walczysz o swoje i nasze życie! Do kurwy nędzy" - jak wynikało z ujawnionych stenogramów, właśnie takimi słowami żona Janusza Kaczmarka motywowała go w czasie afery gruntowej.
Według gazety, z zapisu rozmów, jakie latem 2007 r. podsłuchała ABW, ma wynikać, że "Honorata Kaczmarek udziela dokładnych instrukcji mężowi, jak ma się bronić przed zarzutami prokuratorów".
Małżeństwo Kaczmarków podkreśliło dziś, że publikacja rozmów uzyskanych w drodze czynności operacyjnych, opatrzonych klauzulą "ściśle tajne" stanowi tajemnicę państwową i w każdym wypadku stanowi przestępstwo, z czego wydawca oraz autor materiału prasowego musieli zdawać sobie sprawę. Zwrócili uwagę, że przed publikacją nikt z "Dziennika" się z nimi nie kontaktował.
Ze względu na oczywiste, bezprawne działanie wydawcy i autora materiału prasowego wyrażamy przekonanie, że zostanie podjęte przez prokuraturę stosowne postępowanie w przedmiocie ujawnienia tajemnicy państwowej przez wydawcę i autora materiału prasowego Małżeństwo Kaczmarków
Informują też, że "takim działaniem wydawcy są zmuszeni wystąpić na drogę cywilnoprawną z powództwem cywilnym o zasądzenie stosownego wysokiego zadośćuczynienia w związku z bezprawnym naruszeniem naszych dóbr osobistych".
Prokuratura z urzędu bada całą sprawę
Andrzej Janecki, szef Prokuratury Okręgowej w Warszawie, która z urzędu bada już całą sprawę, powiedział, że nie są to materiały tajne, bo klauzule tajności wobec nich uchylono. Widniejąca na stenogramach adnotacja "ściśle tajne" jest przekreślona i opatrzona pieczęcią Prokuratury Okręgowej w Warszawie.
Wiadomo, że na potrzeby słynnej konferencji prasowej z sierpnia 2007 r. zdjęto klauzulę tajności z podsłuchów rozmów Kaczmarka, Konrada Kornatowskiego i Jaromira Netzela - podejrzanych o utrudnianie wyjaśniania przecieku z akcji CBA w resorcie rolnictwa i fałszywe zeznania.
Według Janeckiego, publikacja "Dziennika" może natomiast być ujawnieniem tajemnicy śledztwa. Jeśli tak, śledztwo musiałaby prowadzić inna prokuratura.
Art. 241 kodeksu karnego stanowi, że kto bez zezwolenia rozpowszechnia publicznie wiadomości z postępowania przygotowawczego, zanim zostały ujawnione w postępowaniu sądowym, podlega grzywnie, karze ograniczenia wolności albo pozbawienia wolności do lat 2.
Źródło: PAP
Źródło zdjęcia głównego: TVN24, fot. PAP