- Jeśli chodzi o leki, to jest to czubek góry lodowej. Co najważniejsze, w Polsce nie ma zgody co do tego, w jakim kierunku reforma służby zdrowia ma przebiegać - powiedział w "Faktach po Faktach" poseł SLD, Tadeusz Iwiński. Za to Arkadiusz Mularczyk z Solidarnej Polski stwierdził, że za chaos wokół ustawy refundacyjnej odpowiedzialny jest rząd i radził, aby "przestał on straszyć i uderzył się we własną pierś".
Jak tłumaczył Iwiński w "Faktach po Faktach", "rzeczą być może groźniejszą od obecnego sporu jest to, że mamy początek roku, a NFZ nie zawarł umowy z bardzo dużą liczbą szpitali i przychodni". - Ale, co najważniejsze, nie udało się w Polsce do tej pory uzyskać najmniejszego wspólnego mianownika zgody co do tego, w jakim kierunku reforma służby zdrowia ma przebiegać - podkreślił polityk. Według niego winę za to ponosi obecna marszałek sejmu Ewa Kopacz, bo to jej resort, gdy była ministrem zdrowia, tę ustawę przygotował.
"Społeczeństwo wam nie wybaczy"
Zdaniem Mularczyka z Solidarnej Polski, odpowiedzialność za konflikt, związany z wprowadzeniem nowej ustawy refundacyjnej, ponosi obecny rząd. - Społeczeństwo nie wybaczy wam tego, że przez ostatnie pół roku nie uporządkowaliście tej ustawy, za którą płacimy my wszyscy, a głównie pacjenci - powiedział poseł.
Halicki wziął rząd w obronę uznając, że "nie obudziliśmy się w nowej rzeczywistości", a ten sam system legislacyjny mamy już od marca. - Problem jest we współpracy ze środowiskami lekarzy i aptekarzy, ale widzę dobrą wolę u aptekarzy, którzy mając kontrakty podejmują ryzyko i nie stawiają pacjentów w złej sytuacji - podkreślił poseł PO. Dodał, że "to lekarze nie podjęli dialogu z ministrem" i tu pojawiają się kłopoty w uzyskaniu porozumienia.
Wyścig o nowelizację
Poseł Iwiński odniósł się także w "Faktach po Faktach" do projektu nowelizacji ustawy refundacyjnej, którą przygotowało SLD. Sojusz chce przede wszystkim całkowitego wykreślenia paragrafu, dopuszczającego karanie lekarzy za błędne wystawienie recepty. - Po drugie, jeżeli chory, który w ciągu miesiąca zapłaci za lek powyżej kwoty 5 proc. płacy minimalnej, następne lekarstwo będzie mógł dostać za 3,20 zł - powiedział polityk. Według niego te zmiany mogą spowodować zakończenie sporu. Ponadto zaznaczył, że dla niego "największym negatywnym efektem sporu o ustawę refundacyjną jest nie tyle kompromitacja rządu, co ocena przez obywateli, że polskie państwo jest miękkie i doprowadzono do braku zaufania między lekarzami, a pacjentami i aptekarzami".
"Nie było egzekwowania kar"
Również Arkadiusz Mularczyk zwrócił uwagę, że Solidarna Polska złożyła w czwartek w Sejmie propozycję nowelizacji ustawy. Zaznaczył, że karanie lekarzy powinno być wyeliminowane jedynie w "wątpliwych sytuacjach, gdy lekarz nie wie, czy dana osoba jest ubezpieczona lub nie ma instrumentu do sprawdzenia, czy dany lek jest refundowany". - Chodzi o to, żeby rząd przestał straszyć, przerzucać odpowiedzialność na lekarzy czy aptekarzy i uderzył się we własną pierś, że te przepisy były wprowadzone za późno. Konieczna jest szybka zmiana tej ustawy - dodał Mularczyk.
Za to, jak podkreślał Halicki, obowiązujący obecnie zapis, dotyczący karania lekarzy za źle wypełnioną receptę "nie jest nowy, a kary dla lekarzy nie były egzekwowane przez NFZ". - Nie było systemu karania, ściągania odpowiedzialności. Cały system musi dobrze funkcjonować na podstawie rozmów - podsumował.
Źródło: tvn24
Źródło zdjęcia głównego: TVN24