"Gowin tymi słowami wykręcił numer premierowi"

Jarosław Gowin w poniedziałek powiedział, że według niego w polskich klinikach in vitro dochodzi o handlu zarodkami. Mają być one m.in sprzedawane do Niemiec. Rzecznik rządu Paweł Graś ocenił te słowa jako "szokujące", dodając, że jeśli minister ma wiedzę na temat handlu zarodkami, powinien zgłosić to do prokuratury. Gowin odparł na to, że nie mówił o konkretnym przypadku, ale ogólnym zjawisku. Dodał też, że w Polsce niszczenie zarodków i handel nimi są dopuszczalne z powodu luk prawnych i braku odpowiedniej ustawy. - Gowin tymi słowami przyznaje się do winy: gdyby nie on i jego frakcja w PO, być może pracowalibyśmy już nad poważną ustawą. (...) Gdyby PO przegłosowała dawno obiecaną ustawę o in vitro, być może takiej dyskusji by nie było. - skomentował w poniedziałek Grzegorz Napieralski z SLD.

Zdaniem Ryszarda Czarneckiego z PiS, Gowin tymi słowami "wykręcił numer" premierowi Tuskowi. - To świadczy, że premier traci autorytet - uważa polityk. Czarnecki przyznaje, że sam nie jest specjalistą w temacie, ale minister Gowin w jego opinii "zajmuje się tą kwestią od lat, ma na ten temat sporą wiedzę". - Można przypuszczać, że jest tak, jak mówi. To świadczy fatalnie o stosunkach polsko-niemieckich, bo to jest mało partnerskie i świadczy o tym, że ta sprawa powinna być uregulowana - stwierdził. Małgorzata Kidawa-Błońska z PO przyznaje, że słyszała, iż w klinikach może dochodzić do handlu zarodkami, ale nie miała "twardego dowodu". - Oczywiście jeśli nie ma uregulowań prawnych i monitoringu nad wszystkimi klinikami, może dochodzić do takich sytuacji. - powiedziała. Jej zdaniem, powinno się jak najszybciej zakończyć prace nad konkretnymi przepisami, które regulowałyby ten rynek i chroniły ludzkie zarodki.

Autor: jk//bgr/k / Źródło: tvn24