Do butelki z mlekiem dosypała środek do czyszczenia rur. Mieszanki napił się jej mąż, który dzięki szybkiej reakcji córki doznał jedynie poparzenia przełyku. W piątek przed Sądem Okręgowym w Gorzowie Wielkopolskim ruszył proces Krystyny M. 55-latce grozi dożywocie.
Całe zdarzenie miało miejsce w marcu 2021 roku w Starym Kurowie (woj. lubuskie). - Pani nasypała sody kaustycznej do mleka - mówił tvn24.pl Łukasz Gospodarek, rzecznik prasowy Prokuratury Okręgowej w Gorzowie Wielkopolskim.
To inaczej wodorotlenek sodu, czyli popularny środek do czyszczenia rur. Kobieta wsypała do butelki około 200 gramów tego środka. Jak podawał portal lubuskie24.pl, po zmieszaniu substancji włożyła butelkę do lodówki, wiedząc, że mąż będzie chciał się napić mleka.
I tak też się stało. 60-latek jednak nie napił się go wiele. Mężczyzna szybko poczuł, że coś z napojem jest nie tak.
Twierdzi, że celem nie był mąż
Wtedy - jak podawało lubuskie24.pl - przytomnie zareagowała córka mężczyzny. - Nie wiemy, jakie skutki mogłoby mieć to zdarzenie, gdyby nie reakcja członka rodziny, który podał mężczyźnie środek na wymioty - tłumaczył tvn24.pl Gospodarek.
Mężczyzna trafił do szpitala, doznał silnego poparzenia przełyku. Jego żona trafiła z kolei do aresztu.
Akt oskarżenia w tej sprawie do sądu trafił pod koniec września. - Kobieta przyznaje się do podania sody kaustycznej do mleka. Jednak zaprzecza, by miała na celu usiłowanie zabójstwa swojego męża - mówi Gospodarek.
Za usiłowanie zabójstwa 55-letniej Krystynie M. grozi dożywocie.
"Nie chciałam go zabić"
Proces kobiety ruszył w piątek w Sądzie Okręgowym w Gorzowie Wielkopolskim. Oskarżona podkreślała, że nie chciała zabić męża. Składała pytania i odpowiadała na pytania sądu i obrońców. - Kocham swojego męża i rodzinę, nie chciałam go zabić - podkreślała M.
W piątek sędzia odczytał wyjaśnienia 55-latki ze śledztwa. "Poszłam do sklepu po zakupy. Kupiłam dwa piwa, do tego też kupiłam proszek do udrażniania rur. Nie wiem co się stało, odkręciłam butelkę z mlekiem i dosypałam tego proszku do mleka i odstawiłam je do lodówki. Następnie poszłam się położyć spać. Słyszałam, jak mąż wrócił, rozmawiał z córką i jak zaczął wymiotować. Zapomniałam, że coś dosypałam do butelki, dopiero jak rozmawiałam z córką, to przypominałam sobie o wsypaniu tej sody do butelki, pokazałam to córce" - mówiła po zatrzymaniu 55-latka. I - jak odczytał sędzia - dodawała: "Nie wiem, co we mnie wstąpiło, wzięłam butelkę z mlekiem wylałam zawartość, a następnie butelkę wyrzuciłam do kosza do plastiku. Miałam do męża żal, bo był dla mnie niedobry, często mnie bił, jednak nie chciałam mu zrobić krzywdy".
Źródło: TVN 24 Poznań
Źródło zdjęcia głównego: Shutterstock