Rodzice przedwcześnie urodzonego martwego dziecka przez trzy tygodnie walczyli ze szpitalem o wydanie zwłok. Dyrektor nie zna prawa - grzmi resort zdrowia.
Dziecko państwa Rogackich urodziło się w 20. tygodniu ciąży. Małżeństwo chciało pochować dziecko i nie zgadzało się, żeby potraktowano je jak "odpady medyczne". Szpital nie chciał wydać ciała, ani zaświadczenia o urodzeniu chłopca.
- Lekarze odsyłali nas, mówiąc, że mogą wystawić tylko kartę zgonu z zaznaczeniem poronienia. Uzasadniali to przepisami. Jako granicę określili 22 tydzień ciąży i 500 gramów wagi dziecka. Nasze urodziło się w 20 tygodniu - powiedziała Anna Rogacka "Dziennikowi Łódzkiemu", który jako pierwszy opisał tę sprawę.
Dyrektor poddębickiego szpitala Michał Tracz, po trzech tygodniach ustąpił wreszcie Rogackim. - Po rozmowie z prawnikami poleciłem wydać niezbędne dokumenty państwu Rogackim - przyznaje.
- To karygodny brak wiedzy dyrektora szpitala. Zgodnie z obowiązującymi przepisami, jeżeli rodzice mają takie życzenie, należy wydać im ciało, niezależnie od wieku - powiedział portalowi tvn24.pl rzecznik resortu zdrowia Paweł Trzciński. Jak dodał, resort już dawno temu miał sygnały o problemach rodziców z odbieraniem martwych płodów i dlatego zmienił przepisy.
- Czym innym jest bowiem wpisanie w dokumentacji medycznej, czy dziecko urodziło się martwe czy żywe, a czym innym wydanie ciała, by rodzice mogli je pochować - zaznacza rzecznik.
Dyrektor szpitala oparł się na starych przepisach, według których karty zgonu wydawane były rodzicom dzieci, które przyszły na świat po upływie 22. tygodnia ciąży lub miały co najmniej 501 g. Paweł Trzciński podkreśla, że właśnie aby uniknąć takich przykrych sytuacji, resort zareagował. Zaznacza, że obecnie rodzice mogą zaskarżyć postępowanie dyrektora placówki.
Po wydaniu ciała odbył się pogrzeb dziecka. Ksiądz, który je pochował, zaznaczył, że w kościele katolickim istnieje możliwość odprawienia pogrzebu małemu dziecku, także temu, którego rodzice nie zdążyli ochrzcić. - Dziecko jest dzieckiem od momentu poczęcia - tłumaczy kapłan.
Źródło: "Dziennik Łódzki", tvn24.pl
Źródło zdjęcia głównego: TVN24