Czy lekarze powinni mieć - niczym kierowcy ciężarówek - urządzenia kontrolujące czas pracy? Tak, przynajmniej niektórzy - stwierdził ostatnio szef Naczelnej Izby Lekarskiej przerażony przypadkami swoich kolegów po fachu pracujących po czterysta godzin miesięcznie. Tyle, ile etatowy pracownik przez prawie trzy miesiące. Tacy lekarze mogą stanowić zagrożenie.
Jakub P. miał 52 lata. Zmarł w lipcu zeszłego roku podczas dyżuru na bloku operacyjnym w szpitalu w Głubczycach. Jego koleżanka była jednym z czterech lekarzy zmieniającym się z doktorem na dyżurach. - Byłam zaskoczona. My jesteśmy ze śmiercią oswojeni więc przerażenie, nie tego słowa bym nie użyła, ale zaskoczenie było bardzo duże - wspomina koleżanka z pracy Jakuba P. Barbara Wiosna-Polewka. Zaskoczenie, bo zmarły anestezjolog nie skarżył się wcześniej na żadne dolegliwości.
Za dużo
Z grafiku dyżurów udostępnionego nam przez jednego z pracowników szpitala wynika, że wszystkie dni między 18 do 22 lipca lekarz spędził w pracy. To w sumie 124 godzin na dyżurze non stop na bloku operacyjnym i pogotowiu. - Widziałem go niejednokrotnie bo zmienialiśmy się. Bywało tak, że on był już po odbytym dyżurze lub dwóch, ja go zmieniałem, on szedł na blok operacyjny, ja wychodziłem zmęczony po dwóch dobach, a on wracał zmieniając mnie i kontynuując czwarty czy piąty dyżur. Moim zdaniem był bardzo zmęczony, było to po nim widać - wspomina kolega z pracy.
Opolska Prokuratura umorzyła śledztwo po tym, jak dostała wyniki sekcji zwłok. - Przyczyną śmierci lekarza była choroba samoistna, na którą zachorował, a fakt pełnienia przez niego dyżuru nie miał z tą chorobą i z jego śmiercią żadnego związku - tłumaczy rzecznik prasowy Prokuratury Okręgowej w Opolu Lidia Sieradzka. Jednak ta śmierć wywołała dyskusję na temat systemu określającego czas pracy lekarzy w Polsce. Bo lekarze mogą być zatrudnieni na umowę o pracę, ale wtedy pracują 40 godzin tygodniowo i jednocześnie, w tym samym miejscu mogą dyżurować w ramach kontraktu, który już nie określa limitu godzin.
Jest problem
Zdaniem Teresy Cabały, która zajmuje się kontrolowaniem przestrzegania prawa pracy w służbie zdrowia, szpital w Głubczycach nie jest wyjątkiem. Według niej w co drugiej placówce lekarze czy personel medyczny pracuje zbyt długo. - Lekarz pozostawał w pracy, czyli wykonywał pracę wynikającą z umowy o pracę, a następnie pełnił dyżur medyczny z indywidualnej praktyki lekarskiej przez 103 godziny 55 minut, pielęgniarka świadczyła pracę i pozostawała w gotowości do wykonywania pracy przez przez 144 godziny non stop bez zapewnienia wymaganego odpoczynku - wylicza Cabała.
Specjaliści z branży twierdzą, że lekarzy jest po prostu za mało. Śmierć anestezjologa z Głubczyc skupiła uwagę na tym problemie. Wszyscy żądali zmiany przepisów tak, żeby lekarz na dyżurze nie pracował ponad siły, bo przecież ma ratować ludzkie życie. W sierpniu ub.r. doszło w tej sprawie do spotkania lekarzy z minister zdrowia. Jednak nie zakończyły się ona żadnym konkretnym postanowieniem.
Źródło: tvn24
Źródło zdjęcia głównego: TVN24