Czy akcja zatrzymania strzelającego na oślep mężczyzny z Rybnika mogła zostać przeprowadzona sprawniej? Czy zachowano wszystkie środki ostrożności? Na pytania te odpowie analiza policyjnej operacji. Jednak już teraz specjaliści zwracają uwagę na pewne niedociągnięcia.
Były antyterrorysta Kuba Jałoszyński przyznaje, że sobotnia strzelanina w Rybniku była sytuacją ekstremalną. - Jeżeli ktoś strzela na oślep, może ranić bardzo dużo osób, nawet zabić. A z punktu widzenia policji to bardzo trudna sytuacja do opanowania - analizuje.
Ograniczona wiedza policji
Jak mówią specjaliści, podczas tego rodzaju akcji wiele zależy od informacji, jakie posiada policja. W tym przypadku miała ich niewiele, bo jak przyznaje rzecznik Komendy Głównej Policji Mariusz Sokołowski, funkcjonariusze nie wiedzieli nic o posiadanej przez mężczyznę broni
- Policja wysyłając dwóch patrolowców nie wiedziała tak naprawdę, co się dzieje. Nie wysyła się policjantów z ulicy do człowieka, który ma broń - ocenia Dariusz Lorenty, były negocjator policyjny.
Snajper? Polskie prawo zabrania
I choć policyjna akcja zakończyła się sukcesem, zdaniem ekspertów podczas strzelaniny było kilka niedociągnięć. - Tutaj mamy człowieka, który ucieka, bo znalazł się w polu rażenia - mówi Loranty, oglądając film z akcji.
Eksperci podkreślają, że można było staranniej odgrodzić miejsce ostrzału, odizolować gapiów i - by nie stwarzać dodatkowego zagrożenia - dalej zaparkować karetkę pogotowia. - Tworzy się pierścień zewnętrzny z funkcjonariuszy. Możemy do tego użyć najbliższych ochroniarzy, straż miejską - wyjaśnia Lorenty.
Do zneutralizowania mężczyzny, gdy ten na chwilę pojawił się w oknie, policja nie mogła wykorzystać snajpera. W przeciwieństwie do większości krajów na świecie, w Polsce zabrania tego prawo.
- W USA sam strzał do policjanta spowodowałby użycie snajpera - mówi prof. Michał Chorośnicki, specjalista ds. terroryzmu z Uniwersytetu Jagiellońskiego.
Skąd miał tyle broni?
Akcja policji w Rybniku zostanie dokładnie przeanalizowana. Zbadane zostanie, czy zatrzymanie mężczyzny odbyło się prawidłowo i czy cokolwiek można było przeprowadzić sprawniej.
Obecnie jednak policja skupia się na sprawdzeniu, skąd w domu mężczyzny znalazło się tyle sztuk broni. - Dopiero wtedy, gdy dochodzi do tragedii, okazuje się, że były pewne sygnały, że ten człowiek ma nie takie zainteresowania, jak trzeba. Dzisiaj mówi się o zdjęciach zamieszczonych na jednym z portali społecznościowych, na których ten człowiek jest razem ze swoimi dziećmi, które mają atrapy broni - mówi Sokołowski.
Strzelał do żony i syna
Do tragicznej strzelaniny w Rybniku doszło w sobotę. Podczas domowej awantury 39-letni mężczyzna otworzył ogień. Poszkodowani zostali członkowie jego rodziny - w tym nastoletni syn, sąsiadka oraz interweniujący policjant. W domu mężczyzny znaleziono sześć sztuk broni długiej i krótkiej - ostrej i gazowej - a także górnicze zapalniki i niewielkie ilości prochu strzelniczego. Sprawca nie miał pozwolenia na broń.
Źródło: tvn24
Źródło zdjęcia głównego: TVN24