Służba Bezpieczeństwa zacięła się na Lecha Wałęsę. Postanowiła go maksymalnie skompromitować - powiedział w "Kropce nad i" Gromosław Czempiński, były szef UOP, podkreślając, że nie ma wątpliwości, że materiały na temat przywódcy Solidarności były fałszowane. Skomentował w ten sposób doniesień tygodnika "Uważam Rze", który napisał, że w kancelarii tajnej Sejmu mogły zachować się kopie donosów TW ps. "Bolek".
Czempiński powiedział, że istnieją różne dokumenty na temat Wałęsy. - To są kserokopie z kserokopii – powiedział były szef UOP, zaznaczając, iż żadna osób, która wskazywała na rzekomą współpracę Wałęsy z SB nie mówiła, iż widziała oryginalne dokumenty na temat przywódcy Solidarności.
- One już dawno się zapodziały – zaznaczył Czempiński, dodając, że SB na tym zależało, żeby funkcjonowały głównie kserokopie dokumentów, bo wtedy łatwiej było podrobić podpis Wałęsy.
Były szef UOP wyjaśnił, że najwięcej materiałów z teczki Wałęsy odnosiło się do obserwacji, podsłuchów i rozmów z nim. - Były też dokumenty, które miały świadczyć o tym, że były to informacje pozyskane od Wałęsy, ale też nie najlepiej sfabrykowane – ocenił Czempiński.
"Trudno mu było przejść do porządku dziennego"
Pytany o materiały, które Wałęsa otrzymał z UOP na swój temat, kiedy był prezydentem, a które wróciły niekompletne (Wałęsa zapewnił, że nie miał nic wspólnego z zaginięciem akt), Czempiński powiedział: - Podobno, bo ja tego nie mogłem stwierdzić, brakowało dokumentów po zwrocie. Nie były w komplecie.
Były szef UOP zaznaczył, że Wałęsa jest bardzo przeczulony na temat dokumentów, które istnieją na jego temat. - Patrząc na nie jako człowiek pokrzywdzony, trudno było mu przejść do porządku dziennego na tym, jak te dokumenty zostały stworzone i jak się go tam opisuje, co mu się przypisuje. Podchodził do tego bardzo emocjonalne - stwierdził Czempiński.
W opinii Czempińskiego, do dokumentów na temat Wałęsy wracano za każdym razem, gdy było to podyktowane potrzebami politycznymi i robiono to w sensacyjnym tonie. - Najwięcej uwagi aktom ws. Wałęsy poświęcił Macierewicz, ale nie zadbał o to, by uporządkować te dokumenty i stwierdzić, czy one były sfałszowane - zaznaczył były szef UOP.
Czempiński powiedział, że nie miał żadnej wątpliwości, jeszcze pracując w wywiadzie, że dokumenty na temat Wałęsy były fałszowane, a Służba Bezpieczeństwa zacięła się na niego, postanawiając go maksymalnie skompromitować. - Służba Bezpieczeństwa po Grudniu'70 przeprowadziła kilkanaście tysięcy rozmów z robotnikami w stoczni, był wśród nich również Lech Wałęsa. Ludzie mówili o nastrojach, bo gniew były wtedy ogromny - powiedział Czempiński.
I dodał, że Wałęsę zlekceważono, dopiero kiedy zaczął rosnąć w siłę jako przywódca, zaczęto sięgać do tych rozmów i dorabiać resztę.
"Nie potrafimy oddzielić fałszu od prawdy"
Czempiński pytany, czy TW "Bolek" został wymyślony, odpowiedział, że nie. - Istniał. A biuro studiów na podstawie wstępnych rozmów z Lechem Wałęsą dorobiło resztę. Biuro studiów to była wyspecjalizowana grupa Służby Bezpieczeństwa, która była skupiona tylko na jednym: skończyć z Lechem Wałęsą - powiedział Czempiński. I dodał: - My dziś nie potrafimy oddzielić fałszu od prawdy.
Przypomniał, że to, że Wałęsa jako robotnik rozmawiał z SB nie powinno dziwić. Czempiński zaznaczył również, że Wałęsa - podobnie jak inni - podpisywał dokument, iż fakt rozmowy z SB zachowa w tajemnicy. - Nie zdawali sobie sprawy, że to może być groźne - dodał.
W opinii Czempińskiego, należy zastanowić się, czy mając takiego człowieka, jak Wałęsa, państwo powinno poświęcać tyle uwagi, żeby go zniszczyć. - Nie mogę zrozumieć do czego my zmierzamy - powiedział były szef UOP.
Jego zdaniem, współcześnie powinniśmy być dumni z dwóch postać: Jana Pawła II i Lecha Wałęsy.
Źródło: tvn24
Źródło zdjęcia głównego: TVN24