Sekretarz Generalny PiS Joachim Brudziński zaprzeczył w TVN24, że w partii jest konflikt. "Nasz Dziennik" doniósł dziś o możliwym kolejnym rozłamie w partii rządzącej.
Złamany regulamin klubu, brak kworum i ustawione głosowanie - tak wyglądało, według "Naszego Dziennika", posiedzenie klubu PiS, na którym odwołano z funkcji sekretarza klubu parlamentarnego Zbigniewa Girzyńskiego. Jak piszegazeta, odwołania Girzyńskiego chciał szef klubu PiS Marek Kuchciński. Sekretarz klubu miał mu się narazić zdecydowanym poparciem dla lustracji i głosowaniem za zmianami w konstytucji zwiększającymi prawną ochronę życia człowieka.
Sekretarz Generalny partii Joachim Brudziński dementuje w TVN24 pogłoski o ostrym konflikcie wewnątrz PiS. - Nie ma buntu natomiast jest dyskusja w klubie - mówił poseł PiS. - Oczywiście są napięcia, jesteśmy na półmetku kadencji - tłumaczył Brudziński. - Życzę panu przewodniczącemu, żeby wystarczyło mu siły, by te prace prowadzić - zakończył poseł.
To kolejny zgrzyt w PiS po rozłamie, do jakiego doszło przy okazji głosowania nad nowelizacją konstytucji i wystąpieniu z partii byłego marszałka Sejmu Marka Jurka. "Posłowie czują się zmanipulowani, oszukani i ostrzegają - jeżeli Kaczyński nie usunie Kuchcińskiego, w klubie może dojść do buntu" - pisze "Nasz Dziennik".
- Wie pan, ilu członków liczy klub PiS? Łącznie z senatorami około dwustu. A ilu było podczas głosowania w sprawie odwołania Girzyńskiego? Koło siedemdziesięciu. Całe głosowanie było ustawione - opowiada jeden z wielkopolskich posłów PiS w rozmowie z gazetą.
Według regulaminu PiS, wszelkie zmiany w kierownictwie klubu powinny być przeprowadzane w głosowaniu tajnym, przy zwykłej większości głosów, po uprzednim poinformowaniu posłów o takiej propozycji i umieszczeniu jej w porządku obrad. Jak pisze gazeta, na wtorkowe posiedzenie, część posłów i senatorów niechętnych Kuchcińskiemu nie otrzymała w porę stosownej informacji. Część - w tym sam poseł Girzyński - w posiedzeniu klubu uczestniczyć nie mogła, bo brała udział w posiedzeniu Rady Europy w Strasburgu. Kilkunastu posłów uczestniczyło w tym czasie w obradach Komisji Samorządu Terytorialnego.
W efekcie na posiedzeniu klubu pojawiło się jedynie około 70 działaczy. Jak pisze gazeta, mimo braku kworum Kuchciński złożył wniosek o odwołanie Girzyńskiego. Doprowadził również do głosowania w tej sprawie - choć takiego punktu nie przewidziano w porządku obrad. Głosowanie nad formą głosowania: tajne czy jawne, kończy się równowagą głosów 30 do 30. Kuchciński podjął decyzję o przeprowadzeniu jawnego i imiennego głosowania. Wniosek o odwołanie Girzyńskiego został przyjęty stosunkiem głosów 46-6 przy 18 głosach wstrzymujących się.
- Nie wiedzieliśmy, że będzie takie głosowanie. W takiej sytuacji bylibyśmy na posiedzeniu klubu, choć oznaczałoby to zaniedbanie obowiązków poselskich. Kuchciński dobrze wiedział, że w normalnej sytuacji nie ma szans na wygranie czegokolwiek, uciekł się więc do manipulacji - komentuje gazecie działacz PiS, który nie dotarł na posiedzenie.
- Sytuacja, w której odwołuje się kogoś nocą, pod jego nieobecność, w gronie kolesiów, nie dając mu prawa głosu, obrony, przedstawienia swoich racji - to jakieś praktyki z PRL. Mam nieodparte skojarzenia z odwołaniem rządu Jana Olszewskiego. Mieliśmy do czynienia ze swoistą nocną zmianą - mówi inny z działaczy partii.
Informatorzy "Naszego Dziennika" twierdzą, że to nie koniec odwołań w klubie PiS: - Odwołanie Girzyńskiego to dla Marka była próba sił. Teraz domagać się będzie odwołania wiceprzewodniczącego Tomasza Markowskiego, będzie też chciał odsunięcia na dalszy plan Dawida Jackiewicza - mówi nam jeden z posłów PiS, na co dzień współpracujący właśnie z Kuchcińskim.
Z Markiem Kuchcińskim "Naszemu Dziennikowi" nie udało się porozmawiać.
Źródło: "Nasz Dziennik"
Źródło zdjęcia głównego: TVN24