Wracająca z wakacji rodzina zatrzymała się na postój przy autostradzie A4 w okolicy Wrocławia. Odjeżdżając, zapomnieli zabrać ze sobą 60-letniego dziadka. Mężczyzna nie miał przy sobie telefonu ani dokumentów. Pomogli mu dopiero policjanci z drogówki. Na powrót rodziny czekał dwie godziny.
Historię opisuje wrocławska policja. Mieszkająca na Śląsku rodzina wracała z wypoczynku nad Bałtykiem trzema samochodami.
Na autostradzie A4 w okolicy Wrocławia podróżujący zrobili postój w celu zmiany kierowców. Po krótkiej chwili odjechali w stronę Katowic. Na autostradowym parkingu został jednak jeden z nich - 60-letni mężczyzna, który nie wsiadł do żadnego samochodu.
Pomogli policjanci z drogówki
60-latek nie miał ze sobą telefonu, dokumentów ani pieniędzy. Bez skutku prosił przypadkowe osoby o pomoc. Pomogli mu dopiero policjanci z wrocławskiej drogówki, którzy akurat przyjechali na parking.
"Policjanci wysłuchali jego opowieści i skontaktowali się z rodziną. Funkcjonariusze drogówki wykorzystali do tego media społecznościowe, odnajdując rodzinę i wysyłając do niej wiadomość" - czytamy w komunikacie policji.
Jak informuje policja, znalezienie miejsca do zawrócenia i powrót na miejsce postoju zajęło rodzinie dwie godziny. "W tym czasie policjanci zaopiekowali się mężczyzną, dali mu pić i uspokoili go. Po chwili nerwy minęły i 60-latek wspólnie z policjantami drogówki żartował z całego zajścia. Twierdził, że będzie miał teraz świetną historię do opowiadania" - informuje wrocławska policja.
Kiedy rodzina dotarła na miejsce, 60-latek był "cały i zdrowy oraz w dobrym humorze".
Źródło: Komenda Wojewódzka Policji we Wrocławiu
Źródło zdjęcia głównego: Shutterstock