Niekłamaną panikę wzbudził w wadowickim oddziale ratunkowym... skorpion. Jak opisuje "Gazeta Krakowska" do szpitala zgłosiła się kobieta ukąszona przez tajemniczego pająka. Razem z mężem złapali pająka do słoika, by pokazać lekarzom. "Coście nam tu przywieźli?! Przecież to jest skorpion" – usłyszeli w szpitalu
Szpital w Wadowicach o wydarzeniu poinformował policję. "To incydentalny przypadek. Rzadko spotykany, więc się nim zajmujemy" – komentuje rzecznik prasowy komendy powiatowej policji Bogumiła Bizoń. Mąż wadowiczanki, pan Jerzy zachował przytomność umysłu i nie wpadł w panikę. "Było tak - zdaje relację dziennikowi - żona wyprała i suszyła torebkę. Gdy włożyła do niej rękę coś ją uszczypnęło. Z torebki wypadł duży pająk. Wydało nam się to podejrzane. Złapaliśmy go do słoika. Pojechaliśmy do szpitala, by się uspokoić, że żonie nic nie grozi" – opowiada. Pacjentka trafiła na oddział zakaźny. Tam pobrano jej krew, by stwierdzić obecność toksycznego jadu. Lekarze jej przypadkiem zajmowali się dwa dni. Pełniący obowiązki ordynatora Wacław Słoboda dokładnie przyjrzał się "pająkowi". "To skorpion karpacki. Rzadko spotykany. Z tego co wiem, to jego ukąszenie nie zagraża życiu" – stwierdza lekarz. Skorpiona karpackiego można spotkać np. w Rumunii. Lekarz dodaje, że tym razem był to tylko "bliski kontakt ze skorpionem", a ukąszenie jeśli było, jest niewidoczne. We wtorek wadowiczanka opuściła szpital. Tymczasem policja i sanepid próbują ustalić, skąd w torebce kobiety znalazł się skorpion. "Prawdopodobnie kupując banany, czy cytrusy w jednym ze sklepów włożyła je później do torebki. Owoce wyciągnęła przed praniem, a skorpion pozostał" – mówi gazecie oficer prasowy wadowickiej policji Bogumiła Bizoń. Powiatowy inspektor sanitarny Krystyna Kozik, nie wyobraża sobie, by skorpion przyjechał do miasta razem z bananami. "Wszystkie sklepy na bieżąco kontrolujemy i takich zdarzeń jeszcze nigdy nie mieliśmy. Jeśli by tak było, to jest to niedopuszczalne i zaraz wyślemy do tego sklepu kontrolę" – zapowiada na łamach "Gazety Krakowskiej".
Źródło: "Gazeta Krakowska"