Nie powinniśmy histerycznie reagować na artykuł w Spieglu o "współpracownikach" Hitlera wśród innych narodów. Kontrowersyjna publikacja w dużym i prestiżowym piśmie niemieckim jest przecież tylko publikacją dziennikarską, nie jest to żadna wykładnia myślenia Niemców czy państwa niemieckiego o najnowszej historii.
W dodatku - przeczytałem tekst w oryginale - artykuł nie przerzuca zbrodni niemieckich na inne nacje, nie umniejsza zbrodni niemieckich podczas wojny. W dodatku często wskazuje po prostu "Niemców" jako sprawców zbrodni, a nie wskazuje "narodowych socjalistów" lub "nazistów". To zaś często spotykane jest w poprawnych politycznie książkach czy artykułach prasowych w świecie anglosaskim.
Artykuł nie wskazuje też palcem na Polaków jako na największych zbrodniarzy i antysemitów. To nie polskie zbrodnie wobec Żydów są tu pokazane jako największe obok niemieckich zbrodni II wojny. Gdy wspomina się o morderczej kolaboracji z III Rzeszą, to zgodnie z prawdą (tak!) mowa jest formacjach policyjnych i paramilitarnych państw bałtyckich, formacjach wojskowych i policyjnych na Ukrainie czy państwowej kolaboracji we Francji, w Rumunii, na Węgrzech czy na Słowacji. Owszem, kłuje w oczy brak wspomnienia o karze śmierci za ratowanie Żydów w Polsce czy o postawie Rządu Polskiego na Emigracji, który często bezskutecznie wzywał aliantów do działania na rzecz ratowania Żydów.
Polska i Polacy nie ponoszą zbiorowej odpowiedzialności za Holocaust - mówił kiedyś w Krakowie wielki przyjaciel Polaków prof. Israel Gutman, jeden z szefów szacownego Jad Waszem w Jerozolimie. I trzymajmy się tego zdania. Tym łatwiej i naprawdę szczerze możemy się mierzyć z haniebnymi epizodami polskiej nienawiści wobec Żydów, wobec obywateli polskich narodowości żydowskiej. Bo haniebne postawy wśród Polaków były i zakłamywanie ich w całości wcale polskiego honoru nie broni, ale zatruwa nasza narodową i kulturową tkankę. Polski antysemityzm i duszny nacjonalizm nie szkodzi Żydom w Polsce czy za granicami. Szkodzi Polsce w Polsce i poza Polska.