Nie wyczerpujący życiorys i dobrze udokumentowana droga kariery, nie wykształcenie, najważniejsze aby w ogóle CV dostarczyć ewentualnemu przyszłemu pracodawcy. I tak przyjmą. Jak podaje "Metro", są już firmy w Polsce, które przyjmują pracowników bez żadnych wymagań
Minęły czasy, kiedy trzeba było w podaniach wypisywać jak najwięcej umiejętności i doświadczeń. Przynajmniej w niektórych zawodach wystarczy już tylko chęć do pracy. Firmy są tak przyparte do muru, że otwierają ramiona na widok każdego kandydata. Bo odpływ fachowców za granicę ciągle trwa. - Musiałem poszukać 15 nowych pracowników, szukałem, gdzie mogłem cieśli i murarzy - mówi wiceprzewodniczący warmińsko-mazurskiego oddziału Polskiej Izby Inżynierów Budownictwa i prezes firmy Esbud Mieczysław Domińczak. - Zatrudniłem każdego, kto tylko chciał pracować. Nawet nie pytałem, jaki wcześniej zawód wykonywali. Dziś pracują i się doszkalają w zawodzie - dodaje. Firmy podwykonawcze zapełniają się byłymi fryzjerami, handlowcami, kamieniarzami czy nauczycielami, takimi jak Adam Sapiński. On po siedmiu latach nauczania, za które odbierał ponad 1 tys. zł pensji, poszedł z bratem na budowę. Dziś razem z nim spycharkami równają teren pod autostrady. - Praca cięższa, ale trzy razy lepiej płatna - mówi Sapiński. - Mam rodzinę i nie chciałem przymierać głodem za pensję nauczyciela - dodaje. Bez doświadczenia i umiejętności przyjmują jednak nie tylko na budowach. Na takich pracowników otworzyły się już także stocznie. - Każdego tygodnia przychodzi do nas ponad 20 osób, najczęściej zupełnie zielonych w zawodzie - mówi dyrektor Stoczni Gdańsk Bogdan Oleszko. - Sam zatrudniałem absolwenta AWF-u. Oni chcą pracować, a my poszukujemy pracowników. Przyuczamy ich do zawodu. Dla nas ważne jest tylko, by kandydat miał sprawne ręce - ocenia rozmówca dziennika. W CV swoich nowych pracowników nie zaglądają także dyrektorzy wielkich zakładów, szczególnie branży elektronicznej. Tak jest m.in. w LG Philips LCD i sześciu poddostawców w Kobierzycach czy LG Electronics z Mławy. Najważniejsze dla dyrekcji jest to, by życiorysy ich przyszłych pracowników w ogóle znalazły się na ich biurku - pisze "Metro. - W ostatnich dwóch, trzech miesiącach coraz większe jest też zapotrzebowanie na studentów informatyki czy młodych pracowników do księgowości - mówi dyrektor działu rekrutacji z Most Wanted Agnieszka Ławrynowicz. - Pracodawcy nie mają praktycznie żadnych większych wymogów. Są gotowi inwestować w pracownika nawet przez rok - półtora. Firmy wymagają jedynie podpisania kilkuletniego kontraktu - opowiada.
Źródło: Metro