Narasta konflikt pomiędzy Ministerstwem Zdrowia a lekarzami - zauważa "Trybuna". Sceptycznie do pomysłów minister zdrowia Ewy Kopacz podchodzi już nie tylko związek zawodowy lekarzy, ale również Naczelna Rada Lekarska.
Dorota Radziszewska z NRL uważa, że Kopacz – ich koleżanka po fachu – zawiodła oczekiwania środowiska. Według samorządu lekarskiego, bez zwiększenia finansowania ochrony zdrowia – np. poprzez podnoszenie składki zdrowotnej – żadna reforma się nie uda. Kopacz pojawiła się na zakończonym w sobotę zjeździe samorządu lekarskiego. Dzień wcześniej rozmawiała z premierem i ministrem finansów. Lekarze liczyli, że coś dla nich wywalczy. Paweł Sobieski, przewodniczący Okręgowej Rady Lekarskiej w Płocku, mówił dziennikarzom, że plany minister Kopacz przyniosą "niewielką poprawę, ale po paru latach". A system trzeba naprawiać teraz, gdy lawinowo rosną koszty pracy. Prof. Jerzy Kruszewski z NRL stwierdził, że "od mieszania herbaty nie zrobi się ona słodsza". Bez dopływu środków finansowych do systemu nic się nie zmieni – to zdanie lekarze powtarzają bez końca.
Minister Kopacz odpowiada jednak swoją mantrą: najpierw trzeba określić, ile pieniędzy potrzeba w systemie. Dlatego chce najpierw ustalić koszyk świadczeń medycznych. Prace nad nim wydłużają się – miał być gotowy pod koniec ubiegłego tygodnia, teraz wiceminister zdrowia Marek Twardowski informuje, że będzie domknięty pod koniec miesiąca. Choć premier Tusk zaprzecza, że na tle koszyka świadczeń doszło pomiędzy nim i Kopacz do konfliktu, to wiadomo, że jakiś spór miał miejsce - twierdzi "Trybuna".
Kopacz chciała zwiększenia liczby świadczeń niegwarantowanych z trzech do nawet kilkunastu tysięcy. Musielibyśmy za nie płacić z własnej kieszeni. Taka decyzja mogłaby jednak obniżyć notowania szykującego się do prezydentury Tuska i stać się podstawą do ataków opozycji. Do tego Tusk nie dopuszcza.
Podczas zjazdu lekarzy Kopacz oświadczyła, że "nie ma zgody na dolewanie pieniędzy do niesprawnego systemu". "My chcemy usprawniać system i pokazywać, że jeśli te pieniądze wpłyną do niego, to będą racjonalnie wydawane" – zaznaczyła. "Jak długo można usprawniać?" – irytują się lekarze.
Źródło: "Trybuna"