Jestem wstrząśnięty przypadkiem Janet Johnson. Takie rzeczy dzieją się w naszym katolickim kraju? Spodziewam się, że stanowisko w tej sprawie zajmie polski Kościół. Oczekuję stanowiska prezydenta i premiera. To, co stało się Janet, rzuca się straszliwym cieniem na nas wszystkich, na wszystkich Polaków.
„Dziennikowi” należy się wdzięczność za ujawnienie tej hańby. Niech nie zabraknie głosu potępienia każdego przyzwoitego człowieka.
„NIECH KWITNIE 1000 BLOGÓW”
Właśnie takim wezwaniem zakończona jest notka pod biogramem Zeng Jinyan (czyt. Dzinjan). Ta 23-letnia Chinka została umieszczona na liście 100 najbardziej wpływowych ludzi świata przez amerykański tygodnik „Time”. Czym sobie zasłużyła młoda Chinka, żona działacza środowiskowego Hu Dźia, na tak eksponowane miejsce, pomiędzy tuzami finansjery a gwiazdami showbusinessu? Tym, że prowadzi bloga, w którym bez specjalnej emfazy, ale i bez autocenzury pisze o tym, jak się żyje w mieście, w którym w przyszłym roku radośnie rozpoczną się Igrzyska Olimpijskie. Władze jak mogą uniemożliwiają jej jakikolwiek kontakt z Internetem, ale co jakiś czas Zeng udaje się jednak przekazać nowy tekst, który czytany jest przez miliony osób. Zbójeckie reżimy nie boją się bomb. Boją się słów.
Oto fragmenty listu Zeng Dxinjan, opublikowanego przed rokiem w „International Herald Tribune”: „Zielone, technologiczne i ludowe Igrzyska” w Pekinie w 2008 r.? Nie ma nic bardziej ironicznego niż ten slogan, jaki widzę z okien mojego mieszkania w Mieście Wolności Bobo na przedmieściu Pekinu, opodal miejsc, w których Igrzyska mają przynieść chwałę mojemu krajowi. Mieszkam tu z mężem, Hu Dźia, działaczem środowiskowym i anty-AIDS. (…) Odkąd przeprowadziliśmy się tu dwa lata temu państwowa policja bezpieczeństwa była częstym gościem Miasta Wolności. Mój mąż był nieustannie prześladowany, włączając w to zatrzymania przez ludzi w cywilnych ubraniach bez żadnej procedury prawnej na 41 dni wcześniej w bieżącym, 2006 r. Święta państwowe, politycznie delikatne dni czy wizyty zagranicznych liderów stały się dla nas „czarnymi datami”. Wtedy my i wielu innych działaczy na rzecz praw człowieka jesteśmy rutynowo pozbawiani naszej wolności przemieszczania się. W 1005 r. Hu był pozbawiony wolności w sumie przez 126 dni, podczas których pozbawiony był opieki medycznej w związku z jego chroniczną żółtaczką B. W lutym 2006 r. na dzień przed kongresami partii i państwa, Hu został zabrany przez cywilnych agentów policji i po prostu zniknął. Chodziłam po Pekinie, pytając kolejnych reprezentantów prawa co się stało z moim zaginionym mężem. Zderzyłam się ze ścianą ciszy i powtarzanego negowania wszelkiej wiedzy na temat miejsca jego pobytu. Po niekończących się apelach do międzynarodowych agencji prasowych i mediów, Hu został w końcu uwolniony przez państwową policję bezpieczeństwa, która przez cały ten czas twierdziła, że go nie zatrzymała. Z zawiązanymi oczami wyrzucony został z policyjnego pojazdu na brzegu ulicy niedaleko naszego domu. Był osłabiony, stan jego wątroby bardzo się pogorszył. Kiedy biegałam po mieście szukając śladu Hu, odkryłam, że ten przypadek bynajmniej nie był odosobniony. Spotkałam rodziny, których członkowie byli traktowani w podobny, nieludzki sposób (…) wliczając w to rodzinę ślepego Czen Guangczenga, który w tych dniach skazany został na 4 lata więzienia. Od dłuższego czasu Hu znów jest w areszcie domowym. Agenci policji stoją przed naszym domem, nie pozwalając nam nawet na spacery. Jestem śledzona, gdziekolwiek pójdę, moi koledzy zmuszeni zostali do wycofania się ze wspólnego przedsięwzięcia biznesowego, moi przyjaciele zastraszani i odciągani przemocą od naszych drzwi, moi sąsiedzi przesłuchiwani i prześladowani, jeśli odezwą się do nas. Pod naszym domem stoją cztery państwowe samochody i tuzin agentów. Kiedy zadzwoniłam na policyjny numer alarmowy 110, by zgłosić nielegalne śledzenie, osoba, która przyjęła je – odłożyła słuchawkę. Napisałam do burmistrza Pekinu – ale nie otrzymałam odpowiedzi. Tak się żyje u nas w Pekinie. Nasza aspiracja wolności i szacunku dla istot ludzkich jest duszona, nasza troska o innych – niszczona. (…)
Trzymaj się Zeng. Nie dawaj się tym draniom.