Do ślubu jeszcze trochę, ale syn pomorskiego działacza SLD - Marcin Dubieniecki, jest już traktowany jak rodzina Lecha Kaczyńskiego - pisze "Super Express".
Dubieniecki święta spędzał wspólnie z córką prezydenta Martą Kaczyńską i jej córeczką Ewą oraz prezydencką parą w Juracie. Korzystał też z luksusów ośrodka i przywilejów przysługującym najważniejszym osobom w państwie. Na świąteczny spacer woziła go luksusowa limuzyna Biura Ochrony Rządu, a jego bezpieczeństwa strzegli funkcjonariusze BOR-u - wypomina gazeta.
Drewniane molo w Juracie. Na spacer, po wielkanocnym śniadaniu, wyruszyli turyści odwiedzający nadmorski kurort. Wśród nich jest Marcin Dubieniecki, przyszły zięć prezydenta Polski. Chłopak prezydentówny przez kilka minut przechadza się po deptaku. Podchodzi do fotoreportera "SE". -Święta spędzam w ośrodku prezydenckim w Juracie. Jesteśmy w Juracie od piątku - wyznaje w luźnej rozmowie Dubieniecki.
Dlaczego sam wyruszył na spacer? Tego nie wiadomo - relacjonuje gazeta. Chwilę potem przyjechała po niego limuzyna BOR z dwoma oficerami. Samochód z piskiem opon rusza w kierunku prezydenckiego ośrodka. Tam szybko znika za bramą.
Dziennikarz "SE" we wtorek zadzwonił do Marcina Dubienieckiego. - Nie będę rozmawiał na temat świąt w Juracie" - uciął. Pytany o przejażdżkę samochodem BOR, nie krył oburzenia. - Nie rozumiem, dlaczego pan o to pyta. Nic panu nie powiem - rzucił do słuchawki. O zdarzeniu nie chciał się wypowiadać również rzecznik BOR Dariusz Aleksandrowicz.
Dziennik ustalił, że ochronę i samochód BOR-u Dubieniecki otrzymał jako gość prezydenta. Oprócz przywilejów przysługujących jedynie wąskiej grupie osób, Dubieniecki korzystał też z luksusów ośrodka w Juracie. Prezydencka para ma tam do dyspozycji dwie wille, wieżę widokową z basenem, wanny z hydromasażem, kort tenisowy saunę i jacuzzi. Wszystko, 24 godziny na dobę, pilnie strzeżone przez BOR.
Źródło: Super Express