Premiami sięgającymi nawet 30 tys. zł zostali nagrodzeni funkcjonariusze CBA biorący udział w operacji przeciwko posłance PO Beacie Sawickiej - pisze "Dziennik".
Premie trafiły do kilku oficerów, którzy wymyślili i przeprowadzili całą operację. Prokuratura nadal bada, czy metody CBA były legalne. - Zainkasowali od 10 do nawet ponad 30 tys. na rękę. Stało się tak mimo ogromnych kontrowersji, które nadal wzbudza cała sprawa - tłumaczy rozmówca gazety z CBA. Decyzję podjął jednoosobowo szef CBA Mariusz Kamiński.
- Łowy na Sawicką to głośna sprawa w wąskim środowisku funkcjonariuszy znających się na operacjach "pod przykryciem". Metody zastosowane przez CBA budzą wiele wątpliwości - mówi "Dz" emerytowany dziś już oficer służb specjalnych.
Według nieoficjalnych informacji gazety pułapkę, w którą wpadła posłanka Sawicka wymyślił Tomasz W., zdymisjonowany już doradca Mariusza Kamińskiego. To on wpadł na pomysł, aby młodego agenta wysłać na kurs przygotowujący do rad nadzorczych, gdzie poznał posłankę Sawicką.
- Dziś W. pracuje dla wielkich koncernów, tropiąc podróbki ich produktów. Podobno proponuje ostatnio telewizjom organizowanie prowokacji wypróbowujących uczciwość polskich polityków - mówi jeden z rozmówców "Dz".
Źródło: "Dziennik"