- To rozwiązanie, które dzisiaj istnieje, gdzie poza rządem funkcjonuje pozakonstytucyjne centrum sprawowania władzy, jest nie do zniesienia. I coraz częściej widać, że jest nie do zniesienia, także dla członków rządu, a także dla samej pani premier - mówił w "Faktach po Faktach" były premier Leszek Miller.
Beata Szydło zapowiedziała zmiany w rządzie w ubiegły wtorek w programie "Jeden na jeden" w TVN24. Szefowa rządu powiedziała, że o swojej decyzji poinformuje "w ciągu kilkunastu dni". Zaapelowała też o "zachowanie wstrzemięźliwości i niespekulowanie w mediach" na temat rekonstrukcji rządu.
"Jeżeli nie nastąpi zmiana premiera to będzie kosmetyka"
- Prawdziwa rekonstrukcja byłaby wtedy, gdyby nastąpiła zmiana premiera. Jeżeli nie nastąpi zmiana premiera, to będzie nic nieznacząca kosmetyka - ocenił były premier Leszek Miller.
Jego zdaniem za tym, żeby to prezes PiS Jarosław Kaczyński został premierem, przemawia to, iż "jest potrzeba przejrzystości życia publicznego i odpowiedzialności za podejmowane decyzje". - To rozwiązanie, które dzisiaj istnieje, gdzie poza rządem funkcjonuje pozakonstytucyjne centrum sprawowania władzy, jest nie do zniesienia. I coraz częściej widać, że jest nie do zniesienia, także dla członków rządu, a także dla samej pani premier. Wobec tego powinno się jak najszybciej zrealizować model, który sprawdza się we wszystkich, a w każdym razie w wielu demokratycznych państwach, gdzie szef zwycięskiego ugrupowania w wyborach zostaje prezesem rady ministrów - zaproponował były premier.
- Niech Jarosław Kaczyński wystąpi, niech powie swoim współpracownikom "cięższą podajcie mi zbroję" i niech zacznie rządzić, ponosząc za wszystkie decyzje odpowiedzialność, także konstytucyjną - zaapelował Miller.
Jego zdaniem taka zmiana na stanowisku premiera nie spowoduje spadku notowań PiS w sondażach . - Przecież wszystkie te programy, które dzisiaj zapewniają PiS-owi znaczne poparcie, przecież nie zostaną wyrzucone do kosza. One dalej będą funkcjonowały - dodał Miller.
Kim mogłaby zostać premier Szydło?
- Gdyby PiS zechciał nad tym poważanie pomyśleć, jest kilka co najmniej scenariuszy, w których pani premier odchodzi z godnością - stwierdził Miller. Dodał, że mogłaby np. zostać marszałkiem Sejmu, komisarzem Unii Europejskiej bądź przedstawicielem rządu w poważnych instytucjach światowych lub europejskich.
Leszek Miller ocenił, że "szef rządu to najbardziej wyczerpująca i najbardziej pracochłonna posada w Polsce", ale przypomniał, że zarówno on, jak i Donald Tusk połączyli funkcje premiera i prezesa partii. - To jest do zrobienia - stwierdził.
Przypomniał też, że Kaczyński już był premierem i "wie, na czym to polega".
Kto powinien stracić stanowisko?
- Prawdopodobnie ci, którym powinno się podziękować, nie stracą tych stanowisk. U mnie na liście numerem jeden jest oczywiście minister obrony narodowej. Uważam go za ewidentnego szkodnika i szkoda, że grupa Monty Pythona nie znała pana Macierewicza, bo to jest dopiero źródło wielkich inspiracji dla tej grupy - mówił Miller o rekonstrukcji rządu.
- Jego pozycja polityczna, to, że jest niekoronowanym królem, czy też wielkim kapłanem religii smoleńskiej, to, że ma poparcie Tadeusza Rydzyka - to wszystko oczywiście powoduje, że jego stanowisko jest niezagrożone. Tak sądzę. Gdyby stało się inaczej, byłbym całkowicie zdumiony - dodał były premier.
Jako numer dwa wskazał ministra spraw zagranicznych Witolda Waszczykowskiego, "który sobie ewidentnie nie radzi, który nie prowadzi polityki zagranicznej opartej na jasnych priorytetach, tylko dopuścił do tego, że tak zwana polityka zagraniczna Polski jest funkcją sytuacji wewnętrznej". - To znaczy, jeżeli coś wewnątrz kraju się opłaca, bo na przykład utwardza wysoką pozycję PiS-u, to natychmiast jest to przekładane na arenę międzynarodową - wyjaśnił. Miller uważa też, że na dymisję zasługuje minister środowiska Jan Szyszko, którego nazwał "dewastatorem polskiej przyrody" i człowiekiem, który "nie kocha zwierząt".
Autor: mart/sk / Źródło: TVN 24
Źródło zdjęcia głównego: tvn24