- Tam są trzy pasy, ford przejechał linię ciągłą, potem jechał pod prąd przez kilkaset metrów. Kiedy mijał się z tirem, skręcił pod niego - tak, zdaniem świadków, miały wyglądać ostatnie sekundy przed wypadkiem, w którym zginęła 3,5-letnia dziewczynka i jej 31-letni ojciec. Dzisiaj w tej sprawie przesłuchiwana była matka dziecka. - Jej zeznania nie rzuciły nowego światła na śledztwo - informuje prokuratura.
We wtorek informowaliśmy o śledztwie, podczas którego rekonstruowane są okoliczności wypadku drogowego, w którym zginął 31-letni mężczyzna i jego 3,5-letnia córeczka. Jechali w osobowym fordzie, który czołowo zderzył się z tirem.
Śledczy poznali wersję kierowcy, którego kilka chwil przed wypadkiem wyprzedził 31-latek.
- Mężczyzna twierdzi, że osobowy ford wyminął go, ignorując podwójną linię ciągłą. Potem przez kilkaset metrów jechał pod prąd - mówi Sławomir Mamrot z prokuratury w Piotrkowie Trybunalskim.
W miejscu tragedii, na obwodnicy Opoczna (woj. łódzkie) są trzy pasy ruchu. Jeden dla kierowców jadących w stronę Radomia (w tamtą stronę jechał 31-latek) i dwa dla kierowców jadących w stronę Łodzi.
- Świadek zeznał, że samochód osobowy miał minąć się z tirem jadącym skrajnym prawym pasa w kierunku Łodzi. Wtedy ford miał nagle skręcić i bez hamowania wpaść w ciężarówkę - relacjonuje prokurator.
"Nie wykluczamy żadnej opcji"
Prokuratorzy przyznają, że na razie nie wiedzą, dlaczego samochód nagle zmienił kierunek jazdy.
- Dokładnie badamy wrak. Biegli ocenią, czy mogło dojść do awarii, która doprowadziłaby do wypadku - informuje Mamrot.
Śledztwo w tej sprawie na razie prowadzone jest w sprawie spowodowania wypadku ze skutkiem śmiertelnym. Ze względu na tajemniczy charakter sprawy śledczy zaznaczają jednak, że "biorą każdy możliwy scenariusz pod uwagę".
Tragiczny wypadek pod Opocznem
Na razie nie wiadomo, czy 31-letni kierowca był trzeźwy. Wyniki próbek krwi pobranej podczas sekcji zwłok będą znane dopiero za kilka tygodni.
Matka w prokuraturze
W środę swoje zeznania w tej sprawie złożyła matka Emilki i żona 31-letniego kierowcy forda. Para była w separacji. Ich córka ostatni weekend miała spędzić z ojcem.
- Kobieta złożyła obszerne wyjaśnienia. Informacje od niej nie rzuciły jednak nowego światła na śledztwo. Wciąż dotyczy ono spowodowania wypadku - ucina prokurator Sławomir Mamrot.
Zgłosiła zaginięcie, dowiedziała się o śmierci
Matka 3,5-letniej dziewczynki o śmierci dziecka dowiedziała się na komisariacie w Pionkach, gdzie poszła w niedzielę około północy.
Kobieta poinformowała, że mąż nie odwiózł dziecka na czas i nie odbiera telefonów. Dziewczynka miała wrócić do matki o 20, do wypadku doszło o 22. Funkcjonariusze szybko ustalili, że bliscy kobiety podróżowali w rozbitym fordzie.
Jeśli chcielibyście nas zainteresować tematem związanym z Waszym regionem - czekamy na Wasze sygnały/materiały. Piszcie na Kontakt24@tvn.pl.
Autor: bż / Źródło: TVN24 Łódź
Źródło zdjęcia głównego: TVN24 Łódź