- Zobacz, co się stało. Nie mam paluszków - powiedział dziesięcioletni Kacper do mamy. Chwilę wcześniej jego dłoń została wciągnięta przez łańcuch dziecięcego quada. Liczyły się minuty. Na szczęście roztrzęsiona matka chłopca w drodze do szpitala zobaczyła radiowóz. A policjanci wiedzieli, co robić, żeby pomóc.
Wyglądało to źle. A nawet bardzo źle.
- Zobaczyłam dwa zupełnie zmiażdżone palce Kacperka. Przyznam, że w tamtej chwili zwątpiłam, czy lekarze będą w stanie uratować chociaż jeden - opowiada pani Katarzyna.
Jej dziesięcioletni syn we wtorek po południu sprawdzał, dlaczego jego dziecięcy quad nie chce ruszyć.
- Ręka syna została zablokowana przez łańcuch - tłumaczy kobieta.
Trzeba było działać. Roztrzęsiona kobieta zabrała dziecko do samochodu. Przez telefon dowiedziała się, że najlepiej będzie, jeśli zawiezie syna do szpitala dziecięcego przy ul. Spornej w Łodzi. Problem w tym, że do celu mieli blisko 30 kilometrów, a właśnie zaczynały się godziny szczytu.
Na szczęście kobieta po drodze zauważyła radiowóz.
- Patrolowaliśmy okolice miejscowości Katarzynów. Nagle drogę zajechał nam samochód, z którego wybiegła roztrzęsiona kobieta - mówi st. sierż. Adrian Ciemienga z komendy w Koluszkach.
Po konsultacji z dyspozytorem funkcjonariusze uznali, że Kacper powinien trafić do Centrum Zdrowia Matki Polki.
W końcu to w Matce Polce jest jedyny w regionie oddział chirurgii dłoni.
- Jasne było to, że dla uratowania palców chłopca najważniejszy jest czas - mówi st. sierż. Ciemienga.
Przed siebie
- Czasami w takich sytuacjach decydujemy się na eskortowanie samochodu, w którym jedzie osoba potrzebująca pomocy. Tym razem było jednak zbyt tłoczno, żeby zrobić to w bezpieczny sposób - opowiada policjant przed kamerą TVN24.
Matka i jej syn wsiedli do radiowozu. Policjanci włączyli syrenę i ruszyli.
- Do przejechania mieliśmy około 30 kilometrów. W większości po zakorkowanych ulicach. To było intensywne 20, może 25 minut - opowiada st. sierż. Ciemienga.
Policjant zapewnia, że przejazd był "szybki, ale bezpieczny".
Na ratunek
Kamery zainstalowane przed Instytutem Centrum Zdrowia Matki Polki nagrały, jak radiowóz z dziesięcioletnim cierpiącym chłopcem z impetem podjeżdża pod jedno z wejść do placówki. Po chwili wybiegają z niego policjanci, a z tyłu wysiada zapłakana matka i chłopiec z obandażowaną ręką.
- W szpitalu byliśmy już oczekiwani. Wybiegliśmy, żeby upewnić się, że rodzina od razu trafi we właściwe miejsce - mówi policjant.
Lekarze podkreślają, jak czas był bardzo ważny.
- Pacjent trafił do nas z dwoma zmiażdżonymi palcami. Uszkodzenia czwartego palca były tak rozległe, że trzeba było go częściowo amputować. Na szczęście, dzięki szybkiej interwencji, trzeci palec chłopca będzie w pełni sprawny - mówi prof. Kryspin Niedzielski, kierownik Kliniki Ortopedii i Traumatologii z Pododdziałem Chirurgii Ręki dla Dzieci.
Dodaje, że Kacper jest już w dobrym stanie.
Autor: bż` / Źródło: TVN24 Łódź
Źródło zdjęcia głównego: TVN24 Łódź