Od roku był poszukiwany listem gończym. "Mówił, że jest buddyjskim mnichem"

Mężczyzna został zatrzymany w poniedziałek. – Strażnicy graniczni w Wojtkowej zauważył nietypowo wyglądającego przechodnia: miał na sobie strój, przypominający zakonny habit i był bosy. Patrolujący zdecydowali się go wylegitymować, okazało się, że oryginalnie ubrany mężczyzna to mieszkaniec województwa świętokrzyskiego – tłumaczy Anna Michalska z Bieszczadzkiego Oddziału Straży Granicznej.

Wyszło też na jaw, że zatrzymany od prawie roku jest poszukiwany listem gończym, wystawionym przez sąd rejonowy w Kielcach. 48-latek był skazany na karę 30 dni więzienia za popełnione wykroczenia.

Duże zdziwienie pograniczników wzbudziły wyjaśnienia zatrzymanego. - Powiedział, że jest mnichem buddyjskim i udaje się na koncert do Ustrzyk Górnych – relacjonuje Michalska.

Jak jednak zauważa rzeczniczka, jest to mało prawdopodobne. – Mężczyzna miał przy sobie najnowszy model telefonu, mnisi raczej takich rzeczy nie mają. Opowiadał też o swoich podróżach, między innymi po Chinach i Paryżu. Jego historia nie trzymała się kupy – ocenia Michalska. Na jaki koncert "mnich" miał się w Ustrzykach Górnych wybierać, nie powiedział.

Historii mężczyzny nie udało się też zweryfikować komendzie policji w Ustrzykach Dolnych, gdzie "buddysta" został przekazany. Jak jednak przyznaje tamtejszy rzecznik prasowy, taka funkcja nie zwalniałaby zatrzymanego z odpowiedzialności karnej.

- Mężczyzna mógł uwolnić się od kary więzienia poprzez zapłacenie grzywny, 700 zł – tłumaczy Aleksandra Wołoszyn-Kociuba, rzecznik ustrzyckiej komendy. 48-latek grzywnę zapłacił i wyszedł na wolność.

Mężczyzna został zatrzymany w Wojtkowej (woj. podkarpackie):

Autor: wini / Źródło: TVN24 Kraków