Policjanci i ratownicy pędzili korytarzem życia do wypadku na krakowskim odcinku autostrady A4. Jak podkreślają mundurowi, wszyscy kierowcy potrafili zachować się rozsądnie – poza jednym, który zdecydował się zawrócić i jechać pod prąd.
Wypadek, do którego jechały służby, miał miejsce w Mokrzyskach (Małopolska) w niedziele wieczorem. Kierowca volkswagena zderzył się z oplem, który dachował. Dwie osoby zostały ranne.
Okazało się, ze kierowca volkswagena był nietrzeźwy - Sprawca wypadku, 36-letni mieszkaniec województwa lubelskiego, wyszedł z niego niemal bez szwanku. Prowadził samochód pod wpływem alkoholu, mając 1,5 promila w wydychanym powietrzu. Został zatrzymany" – powiedział Paweł Klimek, rzecznik prasowy Komendy Miejskiej Policji w Tarnowie.
36-latkowi grozi do dwóch lat więzienia, kilkuletni zakaz prowadzenia samochodów i wysoka grzywna.
Pod prąd
Nie upiekło się też 38-latkowi, który zdecydował się wykorzystać, utworzony przez samochody, korytarz życia, żeby zawrócić. Mężczyzna, używając świateł awaryjnych, jechał autostradą pod prąd. Został zatrzymany w rejonie węzła Tarnów-Zachód i ukarany grzywną w wysokości 800 złotych za jazdę pod prąd i bez prawa jazdy.
Policjanci podkreślają, ze wszyscy pozostali kierowcy, którzy utknęli w pięciokilometrowym korku, "potrafili się odpowiedzialnie zachować".
Autor: wini/ks / Źródło: TVN24 Kraków / PAP
Źródło zdjęcia głównego: Małopolska Komenda Policji