Oderwali przybite gwoździami deski, potem dywan, ramkę od tablicy rejestracyjnej i zobaczyli sukę z sześcioma szczeniakami. Dopiero co się urodziły, były w stanie agonalnym, jeden już nie żył. Buda stała w szczerym polu. Ktoś przypadkiem usłyszał skomlenie.
Izabella Kopacz, lekarz weterynarii z Jaworzna określiła zachowanie osoby, która zostawiła zwierzaki w polu w zabitej budzie krótko: - Bestialstwo.
Dodała: - Te psy były skazane na pewną śmierć głodową. Gdyby nie przypadek, gdyby nie to, że tam ktoś przechodził i zainteresował się.
Budy nie dało się otworzyć
Mieszkanka Jaworzna usłyszała skomlenie. W szczerym polu bez ogrodzenia, daleko od ulicy, znalazła drewnianą budę. To stamtąd dobiegał dźwięk. Zaalarmowała straż miejską, bo budy nie dało się otworzyć.
- Wejście było zabite deskami - mówi Adrian Zięba, komendant straży miejskiej w Jaworznie. Zamknięcie było bardzo szczelne. Pod deskami był jeszcze fragment dywanu i plastikowa tablica od rejestracji samochodowej.
A w środku siedem psów: suka i szczeniaki. - Nie były w stanie wyjść samodzielnie - podkreśla Zięba.
Jedno szczenię martwe
Psy zostały przewiezione do gabinetu Izabelli Kopacz. - Szczeniaki nie miały całej doby. Jedno było martwe. Część w stanie agonalnym. Próba ratowania ich byłaby znęcaniem się - twierdzi lekarka.
Zostały uśpione.
Suka była wyziębnięta i wystraszona. Trafiła do schroniska dla zwierząt w Chełmku.
Strażnicy przekazali policji sprawę jako podejrzenie popełnienia przestępstwa. - Badamy okoliczności, ale za wcześnie, żeby coś w tej sprawie powiedzieć - mówi Tomasz Obarski, rzecznik jaworznickiej policji.
Lekarka Kopacz apeluje do mieszkańców. - Może ktoś rozpoznaje tego psa, wie kto był właścicielem?
Autor: mag//ec / Źródło: TVN 24 Katowice
Źródło zdjęcia głównego: www.jaw.pl