Śnieg, ślisko, ruch, a on próbuje zjechać z autostrady wjazdem. Trzy razy uderza w auto z tyłu

- Wracałem z pracy z kopalni do domu, ulicą Bocheńskiego z Katowicach włączałem się do ruchu na autostradę A4 i byłem tak zaskoczony sytuacją, że nawet nie użyłem grubszych epitetów - opowiada Trajan Zdrenka, właściciel kamerki samochodowej, która wszystko nagrała.

Oto zbliża się do autostrady, już ma na nią wjeżdżać, a tam niespodzianka. Wjazd blokuje mu volkswagen, który zjechał z autostrady na pas wjazdu, zatrzymał się i stoi.

Zdrenka też musiał się zatrzymać.

- Co jest? - mówi do siebie, a na volkswagena trąbi. Tamten jednak nie przytomnieje, tylko zaczyna cofać. Uderza w samochód pana Trajana. Mocno, aż słychać trzask, i potem jeszcze dwa razy.

Jest jeszcze jasno, ale śnieżyca, ślisko. I ogromny ruch. Zdrenka jak w kleszczach, nie ma gdzie wycofać.

Volkswagen odjeżdża w siną dal, a kamerka Zdrenki nagrywa jego rejestrację.

- Zjechałem na bok i wezwałem policję. Pokazałem im cały film. Spisali, powiedzieli, że wezwą mnie na przesłuchanie - mówi pan Trajan.

Był 30 listopada, andrzejki. Zdrenka nie sądzi, że kierowca volkswagena uderzył w niego celowo. - Pewnie próbował mnie ominąć z lewej strony, ale na prawym pasie autostrady nie było miejsca, nie zmieścił się. Może był po imprezie, pod wpływem i dlatego uciekł po stłuczce - przypuszcza.

Może nie znał drogi, przegapił wcześniejszy zjazd na Bocheńskiego, ale nie powinien się obawiać, że nadrobi dużo drogi. Za trzysta metrów miał kolejny zjazd.

Bardziej niż kierowca volkswagena zdumiała pana Trojana reakcja internautów na opublikowany w internecie film. - Ludzie wieszali na mnie psy, że go nie puściłem, tylko trąbiłem, i uważali, że ja za to trąbienie powinienem dostać mandat, że zachowałem się jak szeryf. Inni z kolei mają pretensje, że go nie ścigałem i nie obiłem mordy. To znaczy, że więcej kierowców jeździ tak jak ten z volkswagena. Grzeczność ważniejsza niż przepisy - podsumowuje.

Autor: mag//ec / Źródło: TVN 24 Katowice