Pomylili się? Działali w pośpiechu? Wycinali drzewa na prywatnym terenie i wtargnęli z piłami na sąsiedni teren miejski. Służby miejskie powstrzymały wycinkę, ale zdążyło paść kilkadziesiąt drzew, w tym wiele o średnicy pnia ponad 100 cm, czyli starych.
- W dzielnicy Giszowiec doszło do nielegalnej wycinki drzew. Analizujemy sprawę i jeśli prawo zostało złamane, oddamy sprawę do prokuratury - zapowiada Ewa Biskupska z biura prasowego urzędu miasta.
Wycinkę prowadzono na zlecenie prywatnego właściciela na jego terenie. Robotnicy, prawdopodobnie wskutek pomyłki, z rozpędu wkroczyli na teren miasta.
Urzędnicy liczą, ile drzew padło. Na razie mówią o kilkudziesięciu. - Część miała ponad sto centymetrów średnicy - mówi Biskupska.
Giszowiec już raz zniszczyli w PRL
Strata jest o tyle boleśniejsza, że dotyczy dzielnicy wyjątkowej w skali europejskiej.
Zbudowane przez koncern hutniczo-górniczy na początku XX wieku osiedle - chałupy położone między lasami i zatopione w zieleni - było pionierskie w tamtych czasach.
Już raz zostało zniszczone w latach 70. XX wieku - ówczesne władze widziały w niej relikt kapitalizmu. Część chałup wyburzono pod blokowisko.
Służby miejskie zdążyły powstrzymać pilarzy, bo odkąd w Polsce obowiązuje "lex Szyszko" (od ministra ochrony środowiska Jana Szyszko, dzięki któremu od tego roku na swojej działce właściciel może wyciąć wszystko bez pytania o zgodę urzędu gminy), w katowickim magistracie urywają się telefony od mieszkańców, alarmujących o wycinkach.
Ewa Biskupska: - Ludzie częściej pytają, czy mogą wyciąć drzewo na swojej posesji. Informujemy, że bez drzewa będą mieli mniej powietrza, że drzewo chroni od hałasu. Zachęcamy, żeby nie wycinać, bo łatwo to zrobić w kilka minut, a żeby drzewo osiągnęło 100 cm w pniu, trzeba czekać kilkadziesiąt lat.
Autor: mag/i/jb / Źródło: TVN 24 Katowice
Źródło zdjęcia głównego: TVN 24 Katowice