To przełom w poszukiwaniach w kopalni Zofiówka. Namierzony w nocy sygnał może wysyłać lampa, którą każdy górnik powinien mieć przy sobie. Kopalnia uwięziła 900 metrów pod ziemią trzech górników. Ratownicy szukają ich od soboty, od najsilniejszego w historii tej kopalni wstrząsu. Wyciągnięto już czterech poszkodowanych. Dwóch z nich nie żyje.
- W nocy namierzyliśmy sygnał radiowy - poinformował na konferencji prasowej we wtorek rano Daniel Ozon, prezes Jastrzębskiej Spółki Węglowej, do której należy kopalnia Zofiówka w Jastrzębiu-Zdroju.
Sygnał może pochodzić z lampy jednego z trzech poszukiwanych górników, uwięzionych czwarty dzień 900 metrów pod ziemią wskutek wstrząsu górotworu. Prezes Ozon zaznaczył, że sygnał nie musi być precyzyjny. Mogą go zakłócać elementy metalowe z obudowy, taśmociągu czy innych urządzeń górniczych.
Zazwyczaj każda lampa wysyła sygnał o innej częstotliwości. Ale czasami te częstotliwości się powtarzają. Tak było w tym przypadku - dwóch z siedmiu górników, którzy w czasie wstrząsu byli w Zofiówce i do tej pory są poszukiwani, mieli lampy na takim samym kanale.
W sumie ratownicy szukają trzech górników. Jak mówi Ozon, w ciągu najbliższych 5 - 6 godzin spróbują spenetrować teren wokół źródła sygnału. To kilkadziesiąt metrów chodnika, przez które nie sposób przecisnąć się z aparatem tlenowym na plecach.
Wstrząs wypiętrzył ziemię, pozostawiając pod sufitem 70 centymetrów. Miejscami prześwity mają ledwo 30 cm.
W akcji bierze teraz udział 15 zastępów ratowników. Temperatura sięga 28 stopni Celsjusza, stężenie metanu - w jednym miejscu nawet 20 procent.
Jastrzębska Spółka Węglowa pokazała zdjęcia z akcji podziemnej:
Wstrząs
Do wstrząsu górotworu w kopalni Zofiówka w Jastrzębiu-Zdroju doszło około godziny 11 w sobotę 5 maja. Wstrząs na głębokości 900 m miał siłę od 3,4 do 3, 9 w skali Richtera i był najsilniejszy w półwiecznej historii tego zakładu.
W zawalonym chodniku było siedmiu górników. W sobotę ratownicy górniczy uratowali dwóch, którzy w dobrym stanie trafili do szpitala. W niedzielę wydobyli zwłoki kolejnych dwóch.
Jako wstępną przyczynę ich zgonu lekarze uznali uraz wielonarządowy. Mężczyźni zostali po wstrząsie przygnieceni w wyrobisku.
Tożsamość jednego z nich została ustalona, do identyfikacji drugiego potrzebne są badania DNA.
Trwają poszukiwania trzech ostatnich poszkodowanych.
- Widziałem ich rano, rozmawiałem z nimi, potem już nie wyjechali chłopaki - powiedział nam jeden z górników pod Zofiówką.
- Każdy górnik ma świadomość, że prędzej czy później pomoc nadejdzie. Tylko czas. Bo to są ciężkie warunki, nie do opisania - dodał inny.
- Taka ilość metanu, wyparcie tlenu, temperatura. Ciężko będą mieli, a i tak kawał roboty zrobili - podsumował trzeci pracę ratowników górniczych.
Akcja
Kopalnia wstrzymała wydobycie węgla, priorytetem jest akcja ratownicza. Uczestniczy w niej ponad dwieście osób. W poniedziałek pod ziemią pracowały 42 pięcioosobowe zastępy ratownicze - nie tylko z JSW, ale także z Polskiej Grupy Górniczej i Centralnej Stacji Ratownictwa Górniczego w Bytomiu.
Akcja przebiega w dwóch wyrobiskach - w zasypanym chodniku oraz równoległym do niego wentylacyjnym, w którym ratownicy zainstalowali tak zwany lutniociąg - rurę ze sprężonym powietrzem, doprowadzając je do miejsca, gdzie prawdopodobnie mogą być poszkodowani.
Chodnik wentylacyjny skręca na końcu i krzyżuje się z chodnikiem zasypanym, który ratownicy penetrują teraz w obie strony. W sumie mają jeszcze do przeszukania 230 m. To właśnie w okolicy 20 - 25 metrów na lewo od tego skrzyżowania, w zasypanym wyrobisku namierzono w nocy sygnał radiowy.
Ratownicy używają specjalistycznego sprzętu do lokalizacji nadajników radiowych, ukrytych w lampach, którą powinien mieć przy sobie każdy górnik.
Przesuwają się metr na godzinę. W zawalonym chodniku mają wąskie prześwity o średnicy poniżej metra. Muszą wycinać i wyciągać ręcznie elementy podziemnej infrastruktury. Urobek, fragmenty taśmociągu, podziemnej kolejki. Dozwolony wyłącznie sprzęt hydrauliczny. Jedna iskra może spowodować wybuch. Spod ziemi wyzwala się metan.
W niedzielę o 16.30 w kopalni doszło do wstrząsu wtórnego, który wyzwolił duże ilości tego zabójczego gazu. Rejon jest cały czas napowietrzany i zarząd Zofiówki zapewnia, że tam gdzie pracują ratownicy, stężenie metanu spadło poniżej pięciu procent, czyli poniżej poziomu wybuchowości.
Śledztwo
Prezes Wyższego Urzędu Górniczego Adam Mirek powołał specjalną komisję do wyjaśnienia przyczyn i okoliczności tąpnięcia oraz wypadku w kopalni Zofiówka. Naukowcy i specjaliści z Akademii Górniczo-Hutniczej w Krakowie, Politechniki Śląskiej w Gliwicach, Głównego Instytutu Górnictwa oraz Instytutu Technik Innowacyjnych EMAG w Katowicach będą próbowali określić mechanizm wstrząsu i przeanalizować zagrożenie metanowe w kopalni Zofiówka, a także ocenić, jaki wpływ na wypadek miały prowadzone tam roboty i czy możliwa jest tam dalsza praca.
Jak poinformowała rzeczniczka Prokuratury Okręgowej w Gliwicach Joanna Smorczewska, prokuratura wszczęła dzisiaj śledztwo w sprawie nieumyślnego sprowadzenia niebezpieczeństwa dla życia i zdrowia wielu osób oraz mienia w wielkich rozmiarach - przy działaniu w okolicznościach szczególnie niebezpiecznych - czego skutkiem jest śmierć i uszczerbek na zdrowiu. Drugi kierunek śledztwa to nieumyślne niedopełnienie obowiązków w zakresie bhp.
- To standardowa kwalifikacja przy tego typu zdarzeniach. Na chwilę obecną nie mamy oczywiście ustaleń, że istotnie doszło do naruszenia jakichś środków ostrożności ze strony kopalni, natomiast wszystkie okoliczności będą badane - zaznaczyła Smorczewska.
Śledztwo zostało powierzone do prowadzenia policjantom z komendy wojewódzkiej w Katowicach. Na poniedziałek zaplanowano sekcje zwłok obu zmarłych górników, weźmie w nich udział prokurator, podobnie jak w działaniach związanych z identyfikacją ofiar.
- Zostaną również pobrane próbki do badań DNA – wskazała rzeczniczka. Prokuratorzy chcą też przesłuchać poszkodowanych w wypadku górników. Dojdzie do tego, kiedy zgodę wydadzą zajmujący się nimi lekarze. - Działamy gdzieś w tle, staramy się nie przeszkadzać w akcji ratunkowej. Najważniejsze jest powodzenie działań ratunkowych – podkreśliła Smorczewska. Prokuratorzy współpracują z kierownictwem kopalni i przedstawicielami nadzoru górniczego.
Gdzie są teraz ratownicy
Na slajdach prezentowanych przez Jastrzębską Spółkę Węglową widać dwa równoległe i krzyżujące się ze sobą chodniki - ten wyżej na zdjęciu to wyrobisko wentylacyjne, niżej - zasypany chodnik. Ratownicy penetrują zasypany chodnik w obie strony od skrzyżowania. Sygnał z lampy górniczej zlokalizowali w nocy, idąc w lewą stronę od skrzyżowania, na 20 - 25 metrze. Do wtorku rano przeszli w sumie 84 metry w lewo od skrzyżowania, zostało im jeszcze 50-60 m w linii prostej i 20 m w dół. Dzisiaj jeszcze raz penetrują rejon ze źródłem sygnału.
Autor: mag/i / Źródło: TVN 24 Katowice