Otwór ma około stu metrów długości i 9,5 cm szerokości. Trafia do części wyrobiska 900 metrów pod ziemią w kopalni Zofiówka, gdzie prawdopodobnie znajdują się trzej górnicy. Są poszukiwani od soboty i nie ma z nimi kontaktu. Ratownicy opuścili przez niego urządzenie do komunikacji. Bez odzewu.
Trwa siódma doba poszukiwań trzech górników, uwięzionych 900 metrów w kopalni Zofiówka po silnym wstrząsie górotworu.
Gdy z wtorku na środę ratownicy górniczy natrafili na rozlewisko w zawalonym chodniku, podjęto równocześnie trzy działania: odpompowywanie wody, sprowadzenie nurków i wykonywanie odwiertu z innego wyrobiska do miejsca, gdzie mogą być poszkodowani.
Sygnały z lamp górniczych oraz trop wskazany przez psa wskazują bowiem, że górnicy mogą być za rozlewiskiem.
Wiertło musiało przebić grubą na sto metrów, zbudowaną z węgla i skał ścianę. Pierwszy odwiert okazał się niecelny. Jak poinformowała dzisiaj rano Jastrzębska Spółka Węglowa, drugi trafił tam, gdzie przewidywano.
Otwór ma 9,5 cm średnicy. Ratownicy planowali opuszczać przez niego pożywienie. Najpierw opuścili przewód z mikrofonem.
- Urządzenie nie zarejestrowało żadnych sygnałów oprócz szumu wody - poinformował Tomasz Siemieniec z JSW.
Nadal trwa pompowanie wody. Linia rozlewiska przesunęła się o 19 metrów. Jak informuje JSW, widoczne są już elementy konstrukcji wzmacniającej strop skrzyżowania chodników. Gdy tylko będzie to możliwe, ratownicy rozpoczną penetrację chodnika za rozlewiskiem.
Woda odprowadzana jest dzięki układowi pomp na sprężone powietrze. Ale już transportowane jest wydajniejsze urządzenie elektryczne, zwożone w częściach i montowane na dole.
650 ludzi, wojsko, pies
Do wstrząsu o sile ponad 3,4 w skali Richtera doszło w sobotę o godz. 11. Na dole było wtedy siedmiu górników. Dwóch tego samego dnia udało się wyciągnąć żywych, dwóch dzień później znaleziono martwych. Do identyfikacji jednego z nich trzeba było wykonać badania DNA. Trzech wciąż jest poszukiwanych.
W niedzielę o 16.30 doszło do wstrząsu wtórnego, który wyzwolił dodatkowe ilości metanu. To ze względu na ten zabójczy gaz pod ziemią nie można używać sprzętu elektrycznego. Jedna iskra może spowodować wybuch.
Wstrząs wypiętrzył spąg pod strop, miażdżąc obudowę, taśmociągi, kolejkę podziemną i pozostawiając w tej plątaninie prześwity o średnicy 30-70 centymetrów. Ratownicy muszą wycinać metalowe konstrukcje i przenosić je rękami za siebie. Poziom metanu obniżają, budując lutniociągi - rury doprowadzające sprężone powietrze. Musi spaść poniżej dwóch procent, by można było uruchomić specjalistyczny sprzęt przywieziony przez wojsko i nurków.
W akcję ratowniczą na dole zaangażowanych jest ponad 650 ludzi. Prócz ratowników górniczych: nurkowie z KGHM Polska Miedź, żołnierze Marynarki Wojennej z Gdyni, ratownicy z podhalańskiej grupy GOPR z psem Koka do poszukiwań osób zaginionych.
Zobacz film z wnętrza kopalni Zofiówka, nakręcony w czasie akcji ratowniczej:
Autor: mag/i / Źródło: TVN 24 Katowice