W miejscowości Wanaty na Śląsku, strażacy musieli zmierzyć się ze sporym wyzwaniem. Przy próbie wyciągnięcia konia z kanału samochodowego, niespodziewanie wbiegł do niego drugi. Problem zatem stał się podwójny.
Właściciel klaczy wezwał strażaków, ponieważ sam nie był w stanie sobie poradzić. Zwierzę wpadło do kanału samochodowego w garażu i nie miało jak z niego wyjść.
Kilkunastu strażaków przyjechało i zaczęło główkować, jak uwolnić Klarę z potrzasku. W dodatku zadanie utrudnił im ogier Misiek, który wybiegł ze stajni i nie chciał odstąpić na krok swojej towarzyszki. Był coraz bardziej zestresowany. Aż w końcu wykonał prawdziwą szarżę i wbiegł do tego samego kanału, w którym cały czas Klara czekała na ratunek.
- Teraz już jest kaplica - podsumował właściciel koni.
Rozbiórka i podkop
- Widocznie bardzo są z sobą zżyte, skoro gdy jeden wpadł do kanału, drugi podążył za nim. A przecież ten kanał był chroniony przez strażaków. Dopiero jak dwa konie znalazły się w kanale, to się uspokoiły. Tylko, że niestety wyjść już nie mogły - mówi Jarosław Synowiec, lekarz weterynarii.
Nikt nie miał zamiaru się poddać. Weterynarz podał koniom leki uspokajające, a strażacy dalej kombinowali w jaki sposób uwolnić zwierzęta. I w końcu wymyślili.
- Rozebrali ścianę szczytową kanału, wykonali delikatny podkop, a następnie przy pomocy pasów podłożonych pod zwierzęta, wydobyli je na zewnątrz - tłumaczy Kamil Dzwonnik, oficer prasowy straży pożarnej w Częstochowie.
Po udanej akcji lekarz przebadał Klarę i Miśka. Konie były zdrowe, miały jedynie otarcia na kończynach.
Do zdarzenia doszło w Wanatach:
Autor: ib/gp / Źródło: TVN24 Wrocław
Źródło zdjęcia głównego: TVN24 Katowice