W Parczewie, na Lubelszczyźnie, 48-letni kierowca zjechał z drogi i uderzył z impetem w ogrodzenie. Policjantom powiedział, że do zdarzenia doszło z winy pasażera, który zmieniał za niego biegi. Okazało się, że mężczyźni byli pijani, a kierowca nie miał nawet prawa jazdy.
Był czwartek (24 czerwca) około godz. 9, gdy auto marki honda wjechało w ogrodzenie jednej z posesji przy ulicy Sienkiewicza w Parczewie (województwo lubelskie). Okazało się, że kierowcą był 48-latek, który - po wszystkim - wraz z pasażerem uciekł z miejsca zdarzenia. Jak ustalili policjanci mężczyzna kierował tylko lewą ręką, ponieważ prawą miał niesprawną i zabezpieczoną temblakiem.
- Oświadczył policjantom, że auto wjechało z impetem w ogrodzenie z winy pasażera, który za szybko wrzucił bieg. Obu mężczyznom nic się nie stało. Nie trzeba było wzywać karetki - przekazuje starsza sierżant Anna Borowik z zespołu prasowego lubelskiej policji.
Kierowca i pasażer byli pijani
48-latek miał w organizmie prawie trzy promile alkoholu. Nietrzeźwy był również pasażer. Badanie alkomatem wykazało, że miał ponad trzy promile alkoholu w organizmie.
Kierowcy grozi do dwóch lat pozbawienia wolności. Okazało się też, że nie ma prawa jazdy, a hondę kupił kilka dni wcześniej od pasażera, z którym podróżował.
Źródło: tvn24.pl
Źródło zdjęcia głównego: Lubelska policja