Tatuś ucina aortę. Lewy i prawy przedsionek. Potem tętnicę płucną. - Rany boskie, teraz nie ma odwrotu – myśli Bochenek, ale na głos tego nie mówi. Zembala patrzy, jak Tatuś z precyzją chirurga wycina serce i wyciąga je z klatki piersiowej. Ciemna, pusta jama. W miejscu serca nie ma nic. Zwykła dziura. Tatuś ostrożnie wkłada serce do miski z lodem. Jeszcze bije, ale już twardnieje. Kurczy się. Spowalnia. A wyścig dopiero się zaczyna.