Kandydat na prezydenta Ukrainy Petro Poroszenko oświadczył, że 2 maja w Domu Związków Zawodowych w Odessie użyto trującego gazu. W pożarze, który wybuchł w budynku, zginęło 46 prorosyjskich separatystów. Ukraiński parlament ma mieć dowody, że część z nich zabił gaz, którego użyli "prowokatorzy".
Drugiego maja w Odessie doszło do ulicznych starć między prorosyjskimi demonstrantami a zwolennikami jedności Ukrainy. Kiedy górę wzięli ci drudzy, część separatystów zabarykadowała się w Domu Związków Zawodowych. Obie strony obrzucały się koktajlami Mołotowa, w pewnym momencie wybuchł pożar wewnątrz budynku. Zginęło 46 osób. Około 200 zostało rannych. Rosja obwinia o to władze w Kijowie.
"Akt terrorystyczny"
Według Poroszenki organizatorzy prowokacji - najprawdopodobniej przedstawiciele rosyjskich służb specjalnych - wcześniej przygotowali pułapkę w Domu Związków i wciągnęli w nią demonstrantów. Potem uwolnili przygotowany wcześniej gaz trujący, żeby zwiększyć liczbę ofiar. Poroszenko twierdzi, że Rada Najwyższa ma niepodważalne dowody, że to, co się wydarzyło w Odessie, należy tratować jak akt terrorystyczny.
Informacje o możliwym zatruciu znajdujących się wewnątrz budynku ludzi pojawiły się zaraz po pożarze. Z relacji lekarzy wynika, że ludzie umierali niemal natychmiast, wdychając jakąś truciznę. O użyciu gazu trującego mówił też już 3 maja na konferencji prasowej wicepremier Witalij Jarema.
W śledztwie mającym wyjaśnić wszelkie okoliczności tragedii w Odessie biorą udział zagraniczni eksperci. Wyniki dochodzenia zostaną podane do publicznej wiadomości - zapewnił szef MSW Arsen Awakow.
W środę pojawiły się informacje o zatrzymaniu byłego naczelnika milicji w Odessie, Dmitrija Fuczedżi. To osobiście on podjął decyzję o wypuszczeniu na wolność w niedzielę części separatystów zatrzymanych w czasie piątkowych starć. W związku ze skandaliczną postawą odeskiej milicji zdymisjonowano całe jej kierownictwo.
Autor: //gak/zp / Źródło: svoboda.org