Coraz więcej osób rezygnuje z amerykańskich produktów na rzecz tych krajowych w odpowiedzi na cła Trumpa i jego politykę wobec sojuszników - przekazał portal stacji BBC. Na popularności zyskują aplikacje i etykiety określające, skąd pochodzą sprzedawane produkty.
W zeszłym tygodniu prezydent USA Donald Trump podpisał rozporządzenie wprowadzające minimalną 10-procentową stawkę ceł na towary z całego świata oraz wyższe cła dla większości państw, w tym 20-procentowe na produkty z Unii Europejskiej. Z kolei 25-procentowe taryfy mocno uderzyły w Kanadę, jednego z najważniejszych partnerów handlowych Stanów Zjednoczonych.
Polityka Trumpa wzbudziła sprzeciw Kanadyjczyków, a ich irytację pogłębiła jego kontrowersyjna sugestia, by Kanada stała się 51. stanem USA. W efekcie coraz więcej osób w tym kraju sięga po lokalne produkty, bojkotując amerykańskie towary.
Czytaj też: Dodatkowe cła Trumpa weszły w życie
Kanadyjczycy bojkotują towary z USA
"Todd Brayman przestał kupować swoje ulubione czerwone wino, które pochodzi z Kalifornii. Ten weteran kanadyjskich sił zbrojnych jest jednym z coraz większej liczby osób w Kanadzie, Europie i innych częściach świata, które unikają kupowania produktów z USA z powodu ceł wprowadzonych przez prezydenta Trumpa oraz jego stosunku do sojuszników Stanów Zjednoczonych" - opisał portal stacji BBC.
- W swoim życiu służyłem ramię w ramię z amerykańskimi żołnierzami. To, co się teraz dzieje, jest dla mnie bardzo przykre i rozczarowujące, zwłaszcza biorąc pod uwagę historyczne więzi między naszymi krajami - stwierdził, cytowany przez portal. - Teraz nadszedł czas, żeby się opowiedzieć po właściwej stronie, a dla mnie oznacza to kupowanie lokalnych produktów i wspieranie kanadyjskich firm - dodał.
Brayman podkreślił, że określenie, które produkty są kanadyjskie, nie zawsze jest proste, a etykiety bywają mylące. W identyfikowaniu pochodzenia towaru pomaga mu jednak aplikacja Maple Scam, stworzona w celu wspierania lokalnych produktów.
"Mogę głosować swoim portfelem"
W krajach europejskich również powstały grupy zachęcające do bojkotu amerykańskich towarów. Szczególnie mocno ruch ten rozwija się w Danii, której terytorium, Grenlandię, Trump chciałby przejąć.
Największa duńska sieć sklepów spożywczych, Salling Group, wprowadziła niedawno symbol czarnej gwiazdki na etykietach cenowych, by oznaczać europejskie marki.
Bo Albertus, dyrektor szkoły mieszkający w Skovlunde, przedmieściu Kopenhagi, mówi, że dołączenie do bojkotu to dla niego sposób na działanie. - Słowa Trumpa o chęci kupienia Grenlandii to było dla mnie za wiele - stwierdził. - Nie mogę wpłynąć na amerykański system polityczny, ale mogę głosować swoją kartą kredytową - dodał.
"Jednym z pierwszych kroków Albertusa było zrezygnowanie z subskrypcji amerykańskich serwisów streamingowych, takich jak Netflix, Disney Plus czy Apple TV" - opisało BBC.
Z kolei Mette Heerulff Christiansen, właścicielka sklepu spożywczego Broders w Kopenhadze, przestała sprzedawać amerykańskie produkty, takie jak chipsy Cheetos czy czekolada Hershey’s, zastępując je duńskimi lub europejskimi odpowiednikami, tam gdzie to możliwe.
Wpływ bojkotu "może być ograniczony"
Douglas Irwin, profesor ekonomii z Dartmouth College w USA, specjalizujący się w historii amerykańskiej polityki handlowej, uważa, że wpływ ekonomiczny bojkotu może być ograniczony. - Trudno ocenić, jak bardzo konsumenckie bojkoty wpłyną na handel z USA - mówił.
- W przeszłości bojkoty nie trwały długo i nie przynosiły dużych efektów. Zaczynają się jako reakcja na działania USA, ale z czasem słabną - zauważył.
Na razie jednak rosnące poparcie dla kupowania kanadyjskich produktów zwiększa sprzedaż lokalnych marek. Prezes kanadyjskiej sieci Loblaw napisał na LinkedIn, że tygodniowa sprzedaż kanadyjskich towarów wzrosła o kilkanaście procent.
Amerykańskie firmy, jak Caledonia Spirits z Vermontu, blisko granicy z Kanadą, też odczuwają skutki. Prezes firmy, Ryan Christiansen, przekazał, że zamówienie do Quebecu zostało anulowane zaraz po ogłoszeniu ceł.
- Mam wrażenie, że wszyscy trochę za bardzo się spieszą, a niestety to Ameryka zaczęła - mówił Christiansen. - Rozumiem, że na działanie Ameryki musiała być reakcja. Gdybym ja decydował, usiadłbym do stołu, żeby to rozwiązać po przyjacielsku i mam nadzieję, że liderzy w Ameryce pójdą tą drogą - podsumował.
Źródło: BBC
Źródło zdjęcia głównego: Marigold Nix / Shutterstock