Personel oddziału ginekologicznego został zwolniony – poinformowała dyrekcja starachowickiego szpitala. To pokłosie dramatycznego porodu, do którego doszło w tej placówce. Przyjęta na oddział pacjentka na podłodze, bez pomocy, urodziła martwe dziecko. Dyrektor zapowiadał zwolnienia, teraz wypowiedzenia zostały wręczone.
Do tragedii doszło na początku listopada. Pani Izabela trafiła do szpitala w Starachowicach (woj. świętokrzyskie) po tym, jak przestała wyczuwać ruchy płodu. Lekarze potwierdzili, że ciąża obumarła. Kobieta została umieszczona na oddziale. Kiedy zaczęła odczuwać skurcze, lekarze mieli uznać, że nie są to skurcze porodowe.
- Na łóżku odeszły mi wody, urodziłam na podłodze - opowiadała kobieta.
"Nie stwierdziłem, by byli tak bardzo zajęci"
Dzień po tragicznym porodzie Grzegorz Fitas, dyrektor szpitala rozpoczął postępowanie wewnętrzne. – Nie znalazłem żadnej możliwości na wytłumaczenie, dlaczego nie było ani lekarza, ani położnej. Na oddziale było dwóch lekarzy dyżurnych i 5 położnych. Nie stwierdziłem, że byli tak bardzo zajęci - tłumaczył dyrektor.
Dyrektor przeprosił pacjentkę i zapowiedział, że pracę stracą wszyscy, którzy feralnej nocy przebywali na oddziale. Teraz wiadomo już, że ta zapowiedź została zrealizowana. Z pracą pożegnało się 8 osób: ordynator oddziału, a także lekarze i położne.
Już wcześniej decyzja dyrekcji o zwolnieniu wszystkich pracowników oddziału ginekologicznego wzbudziła sprzeciw wśród związków zawodowych.
- Byłam na czwartym piętrze, pacjentka przebywała na drugim. Nie było możliwości, byśmy wiedziały, co tam się dzieje – mówiła Wanda Gut, szefowa Związku Zawodowego Pielęgniarek i Położnych w szpitalu w Starachowicach.
Związek "nie zgadza się na odpowiedzialność zbiorową"
- Jako związek zawodowy wielokrotnie zwracaliśmy się do dyrekcji z apelem o zmianę sytuacji, w której na oddziałach dyżurują pojedyncze osoby. Zwracałyśmy uwagę na to, że w końcu może się coś stać. I się stało – mówiła szefowa związku.
Jak dodała, związek "nie zgadza się na odpowiedzialność zbiorową". - Jeżeli dyrektor tak chce postępować, to konsekwencje ponieść powinno także kierownictwo – zaznaczała.
Teraz, w rozmowie z lokalnymi mediami, położne zapowiadają, że będą walczyć w Sądzie Pracy o przywrócenie do pracy.
- Mamy 14 dni, aby złożyć pozew w Sądzie Pracy. Już jestem umówiona z prawnikiem. Z tego co wiem pozostałe osoby również planują składać pozwy do sądu - powiedziała Wanda Gut w rozmowie z redakcją Echa Dnia.
W placówce przeprowadzona została kontrola przez wojewódzkiego konsultanta ds. ginekologii i położnictwa doktora Wojciecha Rokitę. Tę zlecili minister zdrowia Konstanty Radziwiłł, konsultant krajowy ds. położnictwa i ginekologii prof. Stanisław Radowicki oraz konsultant krajowy ds. perinatologii prof. Mirosław Wielgoś.
Prokuratura wszczęła z urzędu śledztwo w sprawie narażenia pacjentki na utratę zdrowa lub życia po doniesieniach medialnych.
Do sprawy na swoim profilu na jednym z portali społecznościowych odniósł się również Jerzy Owsiak.
Autor: mmw/gp / Źródło: TVN24 Kraków
Źródło zdjęcia głównego: tvn24