Wiadomość o tajemniczej śmierci polskiej turystki w Egipcie wstrząsnęła opinią publiczną w kraju. W wyjaśnienie tej sprawy zaangażowały się najwyższe władze policji i prokuratury, ale oficjalnych informacji wciąż jest niewiele. My, na podstawie dostępnych źródeł, odtwarzamy, jak dzień po dniu wyglądał pobyt Magdaleny Żuk w Egipcie i co się stało po jej śmierci.
25 kwietnia, wtorek
Kobieta dzieli się dotychczas skrywaną tajemnicą, że wykupiła w biurze podróży pobyt w Marsa Alam w Egipcie. Na tę wycieczkę miała pojechać ze swoim partnerem Markusem. Wyjazd miał być niespodzianką, prezentem na jego urodziny.
- O tym, że Magda wykupiła wycieczkę, dowiedziałem się w dniu wylotu. Około godziny trzynastej - mówi "Faktom" TVN Markus, partner Magdaleny Żuk.
W dniu wylotu do Marsa Alam okazało się, że mężczyzna ma paszport ważny krócej niż sześć miesięcy, a to nie pozwala na wjazd do Egiptu. Magdalena w ostatniej chwili zdecydowała, że poleci do Marsa Alam sama. Tłumaczyła, że jest bardzo zmęczona i że potrzebuje tego odpoczynku.
Markus w rozmowie z "Faktami" przyznaje, że miał obawy. - Puścić gdziekolwiek kobietę samą to człowiek zawsze się będzie martwił, a jeszcze do tak dalekiego kraju. Jednak taką podjęliśmy wspólną decyzję. Z jednej strony nie mogłem się sprzeciwiać, a z drugiej też bardzo chciałem żeby Madzia odpoczęła - wyjaśnia.
W Egipcie wylądowała po północy. Zamieszkała w hotelu Three Corners. Zadzwoniła do partnera. Z jego słów wynika, że kobieta nie mówiła o zdenerwowaniu czy niepokoju.
26 kwietnia, środa
W środę Markus i Magdalena kontaktowali się ponownie. Wieczorem odebrał od kobiety telefon.
- Mówiła, żebym poprosił recepcję o sprawdzenie tego, co dzieje się wokół jej pokoju. Twierdziła, że słyszy hałasy. Zaniosła telefon recepcjoniście. Rozmawiałem z nim. Miał sprawdzić, czy wszystko jest ok. Później Magda powiedziała, że jest w porządku - opowiada Markus. Kobieta miała nie wspominać o żadnych nowych znajomościach. - Cały czas mieliśmy kontakt aż do momentu, gdy zaczęło dziać się coś niedobrego - relacjonuje mężczyzna "Faktom" TVN.
Niepokojące informacje zaczęły w środę docierać również do rodziców Magdaleny. Magda miała być roztrzęsiona i agresywna. Rodzice postanowili szukać pomocy w polskiej ambasadzie w Egipcie. Ambasada - według relacji ojca Magdaleny - miała zapewniać, że są w kontakcie z rezydentem i wszystko jest w porządku.
- Okazało się, że jest zupełnie odwrotnie - mówi Tadeusz Żuk w "Uwadze" TVN.
27 kwietnia, czwartek
W czwartek Markus, partner kobiety, kupił jej bilet powrotny. Miała wrócić do Polski przed czasem - w sobotę 29 kwietnia. Jednak jej stan się pogarszał.
Markus mówi reporterowi "Faktów" TVN, że tamtego dnia przestraszył się, bo kobieta miała zrobić coś niepokojącego. Co to dokładnie było? Mężczyzna nie chce mówić o szczegółach, bo sprawą zajmuje się policja i prokuratura. Później na telefon Magdaleny nie dało się dodzwonić. Był wyłączony, co tylko podsyciło jego niepokój.
28 kwietnia, piątek
Według relacji matki zmarłej turystki, w piątek 28 kwietnia, w trzy dni po wyjeździe, do rodziny dotarło wstrząsające nagranie wideo ukazujące kobietę leżącą w progu pokoju hotelowego. Przy niej widoczna od pasa w dół postać, ubrana w czarne męskie buty, takież spodnie i białą koszulę w granatową kratę.
- Kiedy wróciłam z zakupów, nasza najmłodsza córka Małgosia pokazała mi filmik, na którym nasze dziecko leży na podłodze, zwinięte jak zwierzątko w białym szlafroku. Ja nie wiedziałam w ogóle co się dzieje. Dla mnie to było jakieś nienormalne. Moje dziecko leży skulone, takie biedne, a mnie tam nie ma - mówiła Elżbieta Żuk reporterowi "Uwagi" TVN.
Rezydent zawiózł Magdalenę Żuk do najbliższego szpitala w Port Ghalib. Jednak według informacji przekazanych przez biuro podróży, lekarze mieli odmówić jej przyjęcia uzasadniając, że szpital ten nie zajmuje się chorobami psychicznymi. Turystka wróciła więc do hotelu. Tyle na razie wiadomo o tym jak przebiegał piątek 28 kwietnia, trzeci dzień pobytu Magdaleny w Egipcie.
29 kwietnia, sobota
W sobotę 29 kwietnia turystka miała wrócić do domu. Przed terminem zakończenia wycieczki, rejsowym samolotem. Nie weszła jednak na pokład. Biuro podróży twierdzi, że tak zadecydowała załoga samolotu z powodu złego stanu zdrowia pasażerki.
Z bliskimi, poprzez połączenie wideogłosowe skontaktował się mówiący po polsku Mahmud, rezydent biura podróży, w którym Magdalena wykupiła wycieczkę. Z kobietą nie było bezpośredniego kontaktu.
Rozmowa ta jest punktem zwrotnym w całej historii. To wtedy bliscy dowiadują się, że to co dzieje się z Magdaleną nie jest chwilową słabością, incydentem, ale czymś znacznie poważniejszym.
Na nagraniu wideo z transmisji tej rozmowy widać jak Magdalena podniesionym, roztrzęsionym głosem, na granicy krzyku i płaczu mówi:
- Idź do pracy. Ja nie wrócę stąd.
- Wrócisz stąd. Musisz mi powiedzieć. Muszę mieć to informację - mówi Markus.
- Oni trzymają... Nie umiem ci powiedzieć.
- Teraz tak jak mi powiedziałaś, tak mi powiedz. Nic się nie bój. Ja mam kontakt z ambasadą Maciek [przyjaciel Markusa i Magdaleny - przyp. red.] po ciebie leci. Ktoś ci zrobił krzywdę tam? Co się stało? Co się wydarzyło? Powiedz mi Madziu i ja to zaraz zgłaszam. Zaraz Maciek u ciebie będzie.
- Oni tu mają takie różne sztuczki. Zabierz mnie stąd. Oni mi tutaj coś zrobią. Zabierz mnie.
- Zabierzemy cię. Maciek już po ciebie leci. Co oni robią?
- Nie mogę mówić, przepraszam.
- Musisz powiedzieć mi, skarbie. Proszę cię - apelował Markus.
- Kochanie, to nic nie da.
- Powiedz mi, ja to muszę wiedzieć, żeby cię chronić. Rozumiesz?
W tym momencie odezwał się rezydent Mahmund:
- Markus, cześć. Wydaje mi się, że to strata czasu. Będę dzwonił teraz do ambasady. Tutaj w Egipcie, dobrze?
- Dobrze, a możesz poprosić Magdę, żeby włączyła telefon?
- Magda, włączysz telefon? Bo Markus chce dodzwonić się do ciebie. Włącz swój telefon proszę.
Nie jest to typowa sytuacja, w której dwoje kochających się ludzi, rejestruje swoje rozmowy telefoniczne. Markus wytłumaczył reporterowi "Faktów" TVN Robertowi Jałosze, że wcześniej docierały do niego na tyle niepokojące informacje, że poprosił swojego przyjaciela o nagranie przebiegu tej rozmowy drugim telefonem komórkowym.
Po tej rozmowie rezydent znów zabrał Magdalenę do szpitala w Port Ghalib. Została przyjęta.
- Jak nam powiedzieli, że ona jest w szpitalu, to wtedy mówię: "słuchajcie, jesteśmy spokojni, bo ona jest w szpitalu, nic się tam jej nie stanie". Bo normalny człowiek będąc w szpitalu nie jest zagrożony niczym. I myśmy na chwilę się uspokoili - mówiła "Uwadze" TVN matka Magdaleny.
W szpitalu jednak doszło do incydentu, na który początkowo nic nie wskazywało.
Na nagraniu ze szpitalnego monitoringu, sprzed budynku widać przez chwilę Magdalenę Żuk spacerującą i przestępującą z nogi na nogę. Być może rozmawia przez telefon, ale dokładnie tego nie widać.
Na innym nagraniu sprzed szpitala można zobaczyć jak na podjeździe stoi bus. Wokół kręci się kilku mężczyzn. Jeden z nich prowadzi wózek do transportu pacjentów. Czekają. W środku siedzi Polka.
Na nagraniu z następnej kamery, już ze środka można odnieść wrażenie, że Magdalena Żuk zatacza się idąc szpitalnym korytarzem.
Na kolejnym nagraniu z kamery umieszczonej w korytarzu widać jak Magdalena Żuk ucieka z sali szpitalnej. Jest zatrzymywana przez grupę ludzi, być może personel szpitala, choć nie mają na sobie fartuchów, kitli ani innej odzieży charakterystycznej dla pracowników medycznych. Wśród tych osób, jak ustalił reporter TVN24 Sebastian Napieraj, znajduje się doktor Ahmed i pielęgniarka w hidżabie. Próbują powstrzymać uciekającą pacjentkę, ale ona broni się. Chwytają ją za ręce i nogi, wyraźnie wbrew jej woli. W końcu zostaje wciągnięta do sali szpitalnej.
Działo się to w sobotę 29 kwietnia przed północą.
Po północy, jak twierdzą świadkowie, Magdalena Żuk wyskoczyła ze szpitala przez okno.
30 kwietnia, niedziela
Po tym zdarzeniu, w niedzielę 30 kwietnia, pacjentka została przewieziona do szpitala w Hurghadzie. Tam miała jej zostać udzielona specjalistyczna pomoc, ale w wyniku obrażeń Magdalena Żuk zmarła.
Na nagraniu z monitoringu, do którego dotarł reporter TVN24 Tomasz Mildyn widać jak kobieta jest transportowana na noszach z karetki do szpitalnego budynku. Jest obandażowana. Według relacji lekarzy, z którymi rozmawiał reporter, była "na granicy świadomości".
Tego samego dnia rodzice i siostry Magdaleny otrzymali tragiczną wiadomość, że ich córka i siostra nie żyje. Maciej - przyjaciel rodziny, który poleciał po Magdalenę do Egiptu - nie zdążył spotkać jej żywej.
2 maja, wtorek
W ciągu dwóch dni o tajemniczej śmierci Polki robi się głośno. Polska policja podejmuje śledztwo. - Sprawa dotyczy śmierci naszej obywatelki. Tutaj polskie państwo niezwłocznie, z własnej inicjatywy, podjęło śledztwo. 2 i 3 maja przesłuchaliśmy pierwszych świadków. Działamy wspólnie z prokuraturą - informował potem TVN24 mł. insp. Mariusz Ciarka, rzecznik prasowy Komendy Głównej Policji. Dodał, że wśród przesłuchanych są kluczowi świadkowie - osoby, które miały kontakt z Magdaleną Żuk.
- Przesłuchana została rodzina. Jest ponad 30 świadków, którzy już są przesłuchani albo będą przesłuchani. Uczestnicy wycieczki lub ci, którzy lecieli samolotem - mówił Ciarka i dodał, że policja ma kilka hipotez śledczych. Wśród tych badanych przez śledczych są: nieszczęśliwy wypadek, załamanie psychiczne i zabójstwo. - W zależności od materiałów wersje te będą się wykluczały albo potwierdzały - przyznał policjant.
Czynności śledcze podejmuje również Prokuratura Rejonowa w Zgorzelcu, w rejonie której znajduje się Bogatynia, rodzinne miasto Magdaleny Żuk.
4 maja, czwartek
Prokuratura Okręgowa w Jeleniej Górze informuje, że przejęła śledztwo z rejonu ze Zgorzelca i nadała mu wstępną kwalifikację prawną - zabójstwo. Prokuratura informuje, że wystąpi do władz Egiptu o międzynarodową pomoc prawną, jak również dokona powtórnej sekcji zwłok Magdaleny Żuk w Zakładzie Medycyny Sądowej we Wrocławiu, gdy tylko ciało Polki zostanie sprowadzone do kraju.
Prokuratura zastrzega, że w miarę postępu śledztwa kwalifikacja prawna może się zmienić.
8 maja, poniedziałek
W programie "Uwaga" TVN rodzina zmarłej i właściciel prywatnego biura detektywistycznego zarzucają polskim służbom konsularnym, że nie udzieliły właściwej pomocy turystce, gdy jeszcze żyła, ani jej rodzinie po śmierci. Rodzina zaprzecza informacjom biura podróży, że ambasada w ekspresowym trybie, w kilka godzin, chciała wystawić rodzinie paszporty, aby mogła pojechać do Egiptu.
9 maja, wtorek
Polskie Ministerstwo Spraw Zagranicznych wydaje oświadczenie w sprawie śmierci Magdaleny Żuk. Jak zapewnia MSZ, ambasada RP w Kairze "na bieżąco monitoruje postępowanie w sprawie zgonu polskiej obywatelki", a polska służba konsularna jest w kontakcie z rodziną zmarłej "oraz w pełni i blisko współpracuje z prowadzącą śledztwo prokuraturą (...), lokalnymi służbami oraz biurem podróży". "Podkreślamy, że wyjaśnienie okoliczności śmierci spoczywa na władzach egipskich, a strona polska zabiega o pełen dostęp do informacji o śledztwie, w tym do materiałów i dokumentów medycznych, które pozwolą wyjaśnić przyczyny zgonu Polki".
Przy okazji sprawy Magdaleny Żuk MSZ przypomina o obowiązującym ostrzeżeniu dla turystów, związanym z zamachami i obowiązującym w Egipcie stanie wyjątkowym. MSZ odradza Polakom podróże do Egiptu z wyjątkiem zorganizowanych wyjazdów grupowych do miejscowości nad Morzem Czerwonym, wśród wyjątków wymieniona jest miejscowość Marsa Alam. To do niej dwa tygodnie wcześniej pojechała Magdalena Żuk.
Do Egiptu poleciał polski prokurator i polski biegły medycyny sądowej, żeby na miejscu wykonać czynności procesowe.
10 maja, środa
Prokurator generalny Zbigniew Ziobro informuje, że zakończyła się sekcja zwłok Magdaleny Żuk w Egipcie. Brali w niej udział polski prokurator i biegły, którzy udali się do Egiptu. Dodał, że polska prokuratura ma już wstępne wyniki sekcji, nie ujawnił jednak żadnych szczegółów.
Ziobro przyznał, że zgodnie z jedną z wersji rozpatrywanych przez śledczych może chodzić o "szerszy proceder związany z handlem ludzi i czerpaniem korzyści z działalności związanej z zorganizowaną przestępczością".
- Taka działalność mogła dotyczyć nie tylko pani Magdaleny. Wyjaśniane będą też inne wątki, które przy tej sprawie się pojawiły. Związane z podejrzeniami handlu kobietami, czerpaniu korzyści z wykorzystania kobiet dla celów seksualnych z użyciem przemocy, podstępu czy też środków chemicznych - powiedział.
Poinformował też, że wydał prokuratorom zalecenie, "aby w sposób szczególny traktować sprawy związane z handlem ludźmi, przemytem ludźmi, wykorzystywaniem przemocy, stosowaniem podstępu w stosunku do kobiet, jeśli jest to związane z czerpaniem korzyści finansowych, bądź też innych korzyści, w związku z popełnianiem przestępstw o charakterze seksualnym".
Prokurator generalny Egiptu Nabil Ahmed Sadek objął osobistym nadzorem postępowanie w sprawie śmierci Magdaleny Żuk. "Zadeklarował gotowość do pełnej współpracy z polską prokuraturą, w tym także w kwestii przesłuchania w Egipcie świadków. Zapewnił również, że strona polska będzie na bieżąco informowana o przebiegu śledztwa prowadzonego przez egipskich prokuratorów" - czytamy w komunikacie Prokuratury Krajowej.
Prokurator Krajowy Bohdan Święczkowski informuje, że powołał w Prokuraturze Okręgowej w Jeleniej Górze specjalny zespół prokuratorów zajmujących się sprawą Magdaleny Żuk.
W sumie Polscy śledczy, jak poinformował Ziobro, zakładają kilkanaście wersji wydarzeń.
11 maja czwartek
To, że na wstępnym etapie śledztwa branych jest pod uwagę, na równych prawach, wiele hipotez potwierdził rano w "Jeden na Jeden" TVN24 komendant główny policji nadinspektor Jarosław Szymczyk. Mówił, że policja nie wyklucza, że trop sprawy może być w Polsce.
- Te wersje zdarzeniowe, które przyjęliśmy, zakładają również, że zdarzenie, które finalnie miało miejsce w Egipcie, mogło rozpocząć się w naszym kraju - zaznaczył.
Policja przesłuchała już kluczowych świadków, ale apeluje o kontakt do wszystkich którzy mogą coś wnieść do prowadzonego śledztwa.
Autor: jp/ja / Źródło: tvn24.pl
Źródło zdjęcia głównego: Facebook/MagdaLena Żuk