Rozmawiałem z ministrem Zbigniewem Ziobrą i dobrze się stało, że reakcja była tak szybka. Dwadzieścia cztery godziny i były wiceminister Łukasz Piebiak podał się do dymisji - powiedział w "Faktach po Faktach" w TVN24 premier Mateusz Morawiecki. - Nie ma żadnych dowodów na to, że minister Ziobro wiedział o tym procederze - mówił szef rządu, odnosząc się do ujawnionej przez Onet akcji dyskredytowania sędziów.
Premier Mateusz Morawiecki w "Faktach po Faktach" w TVN24 był pytany o sprawę hejtu wobec sędziów. Portal Onet napisał, że urzędnicy Ministerstwa Sprawiedliwości - w tym były już wiceminister Łukasz Piebiak - mieli stać za zorganizowanym hejtem wobec sędziów krytykujących zmiany w wymiarze sprawiedliwości wprowadzane przez Zjednoczoną Prawicę.
Dzień po pierwszych doniesieniach Piebiak podał się do dymisji. Posłowie opozycji domagają się jednak również dymisji ministra sprawiedliwości i prokuratora generalnego Zbigniewa Ziobry.
Według portalu za rozsyłanie kompromitujących materiałów odpowiedzialna była współpracująca z Piebiakiem kobieta o imieniu Emilia.
Premier: rozmawiałem z Ziobrą, nie wiedział o działaniach Piebiaka
Premier przyznał, że po publikacji rozmawiał z ministrem Zbigniewem Ziobrą. - Rozmawiałem oczywiście z panem ministrem i dobrze się stało, że reakcja była taka szybka. Dwadzieścia cztery godziny i były pan minister Piebiak podał się do dymisji. Odcięliśmy ten temat, zareagowaliśmy we właściwy sposób, ponieważ ta mowa nienawiści, te różnego rodzaju akty, o których słyszeliśmy, ujawnianie pewnych danych, było to absolutnie naganne - podkreślił Morawiecki.
Pytany, czy Ziobro ponosi odpowiedzialność polityczną za działania urzędników w Ministerstwie Sprawiedliwości, odparł: - Nie ma żadnych dowodów na to, że pan minister Ziobro wiedział o tym procederze, wiedział o czymś takim, co się tam miało dziać.
"Zbigniew Ziobro powiedział, że wyłączy się z tej sprawy"
Na uwagę, że może powinna sprawdzić to prokuratura, szef rządu odpowiedział, że Zbigniew Ziobro zadeklarował, że wyłączy się z tej sprawy. - Żeby nie było wątpliwości co do obiektywnego potraktowania tej sprawy. Pokazujemy, że jeżeli coś takiego się dzieje, to reagujemy natychmiast - podkreślił Morawiecki.
- Fakty są takie, że minister Ziobro nie wiedział o tym, co się tam dzieje - dodał. Dopytywany czy Ziobro powiedział mu to, premier odparł: - Oczywiście, że tak.
- W sytuacji takiej, kiedy pan minister Piebiak organizuje jakieś działania, to wcale nie musiał się dzielić i nie dzielił się tą wiedzą z ministrem Ziobrą. I dlatego on, pan minister Piebiak, poniósł tego konsekwencje - zaznaczył Morawiecki.
Zapowiedział, że jeżeli "będą się pokazywały kolejne fakty dotyczące innych osób zamieszanych w tę niedobrą, brudną sprawę, to również wobec tych osób zostaną wyciągnięte konsekwencje".
"Postępowanie doprowadzi do podjęcia decyzji, czy śledztwo jest konieczne"
Zapytany, czy oczekuje, że prokuratura rozpocznie śledztwo w tej sprawie, Morawiecki odpowiedział: - Pan minister Ziobro się wyłączył z tej sprawy.
Na uwagę, że na razie nie ma śledztwa, a jedynie postępowanie sprawdzające, zaznaczył, że "po postępowaniu sprawdzającym będą podjęte odpowiednie kroki, odpowiednie decyzje". - Na razie trzeba wyjaśnić. To jest normalna procedura - ocenił.
W odpowiedzi na uwagę, że postępowanie sprawdzające może trwać - jak w przypadku spółki Srebrna i tak zwanych taśm Kaczyńskiego - kilka miesięcy, Morawiecki odparł: - (Postępowanie) może trwać ileś, jeżeli są sprawy bardzo zawiłe - tak jak ta w przypadku kwestii związanej z austriackim biznesmenem.
Pod koniec stycznia w prokuraturze pełnomocnicy Geralda Birgfellnera złożyli zawiadomienie o podejrzeniu popełnienia przestępstwa przez prezesa PiS Jarosława Kaczyńskiego. Dotyczyło ono braku zapłaty za złożone austriackiemu biznesmenowi zlecenie związane z przygotowaniami do budowy wieżowca w Warszawie.
Pełnomocnicy Austriaka konsekwentnie domagają się wszczęcia śledztwa, natomiast prokuratura prowadzi w tej sprawie postępowanie sprawdzające od ponad pół roku.
Pod koniec stycznia w prokuraturze pełnomocnicy Geralda Birgfellnera złożyli zawiadomienie o podejrzeniu popełnienia przestępstwa przez prezesa Prawa i Sprawiedliwości. Dotyczyło ono braku zapłaty za złożone austriackiemu biznesmenowi zlecenie związane z przygotowaniami do budowy wieżowca w Warszawie. Pełnomocnicy Austriaka konsekwentnie domagają się wszczęcia śledztwa. (http://www.tvn24.pl)
- Myślę, że będzie przeprowadzone postępowanie i to postępowanie doprowadzi do podjęcia decyzji, czy śledztwo jest konieczne w tej sprawie - powiedział Morawiecki, odnosząc się do hejtu wobec sędziów.
- Nie mam wystarczającej wiedzy w tej sprawie. Ja oczekuję dogłębnego, do kości wyjaśnienia tej sprawy i wypalenia żelazem tego typu zachowań, zarówno z Inowrocławia, jak również z różnych pokojów, w których się ten proceder odbywał. To jest absolutnie niedopuszczalne - podkreślił.
Premier o listach KRS: w sytuacjach granicznych odsyła się do najwyższej instancji
Premier Morawiecki odniósł się także do nieopublikowanych list poparcia do nowej KRS. Mimo ostatecznego, prawomocnego wyroku Naczelnego Sądu Administracyjnego Kancelaria Sejmu wciąż nie poinformowała, kto podpisał się na listach poparcia dla kandydatów do nowej, wyłanianej przez polityków Krajowej Rady Sądownictwa.
30 lipca na stronie internetowej Sejmu pojawił się komunikat, w którym poinformowano, że do Kancelarii Sejmu wpłynęło "postanowienie Prezesa Urzędu Ochrony Danych Osobowych zobowiązujące Kancelarię Sejmu do powstrzymania się od upublicznienia lub udostępnienia w jakiejkolwiek formie danych osobowych sędziów, zawartych w wykazach osób popierających zgłoszenia kandydatów do Krajowej Rady Sądownictwa".
Ponadto grupa posłów PiS zaskarżyła do Trybunału Konstytucyjnego przepis dotyczący ujawnienia zgłoszeń kandydatów do nowej KRS. Do skargi dołączono wniosek o zabezpieczanie, "tak, aby do czasu rozstrzygnięcia Trybunału, wyrok NSA nie podlegał wykonaniu".
- W sytuacjach, które są graniczne, kiedy nie wiadomo do końca, jak interpretować pewne przepisy, odsyła się do najwyższej instancji, która rozstrzyga tego typu spory, czyli do Trybunału Konstytucyjnego. Jak będzie wyrok w tej sprawie, to sądzę, że dokładnie w taki sam sposób będzie podjęta decyzja - powiedział premier Morawiecki.
- Urząd Ochrony Danych Osobowych twardo i restrykcyjnie interpretuje tak zwane RODO, czyli rozporządzenie o ochronie danych osobowych. Jakby doszło do ujawnienia tych danych, to za chwilę byśmy rozmawiali o tym, dlaczego ujawnione zostały dane osobowe - ocenił.
Premier: zapytanie, czy nie ma kolizji z ochroną danych osobowych
NSA pod koniec czerwca orzekł, że Kancelaria Sejmu powinna udostępnić wykazy nazwisk osób popierających kandydatów do KRS złożone w ramach procedury wyboru przez Sejm 15 sędziów, członków Rady.
Jak podkreślił Morawiecki, zostało skierowane zapytanie w sprawie tego wyroku, "czy nie ma tutaj kolizji z ochroną danych osobowych". - Jak to zostanie wyjaśnione, to zostanie to przedstawione. Pani prezes (Julia - red.) Przyłębska jest przede wszystkim doskonałym prawnikiem, który w sposób bardzo wyważony potrafi różne racje określić, stwierdzić, czy złamane zostały procedury, jak się należy odnieść do poszczególnych zapisów konstytucyjnych. I polegam na tym, co Trybunał Konstytucyjny w tej kwestii postanowi - mówił.
W ocenie premiera obecny Trybunał Konstytucyjny jest przede wszystkim "bardziej obiektywny, niezawisły" niż za czasów poprzedniego prezesa, Andrzeja Rzeplińskiego.
Premier: projekt ustawy o jawności majątku rodzin polityków gotowy do przedstawienia
Szef rządu mówił także o zapowiadanym przez PiS projekcie ustawy o jawności majątku rodzin polityków.
Morawiecki przekonywał, że taka ustawa jest gotowa. - Jest ona w uzgodnieniach i w każdej chwili może być przedstawiona. I zostanie przedstawiona albo na tym posiedzeniu Sejmu, albo na najbliższym. Tak żeby jeszcze podczas tej kadencji (Sejmu - red.) zamknąć ten temat - zapowiedział Morawiecki. Najbliższy termin, kiedy zbiorą się posłowie, jest 30 sierpnia. Kolejne posiedzenia zaplanowano na 11-13 września. Na uwagę, że minęły już ponad trzy miesiące, od kiedy prezes PiS Jarosław Kaczyński zapowiedział gotowość do uchwalenia projektu, premier powtórzył, że "jest gotowa do przedstawienia w Sejmie".
Sprawa majątku Morawieckich
Sprawa jawności majątków małżonków polityków pojawiła się po tym, gdy "Gazeta Wyborcza" napisała, że premier Mateusz Morawiecki wraz z żoną w 2002 roku kupili 15 hektarów gruntów za 700 tysięcy złotych od kościoła we Wrocławiu. Później - jak podawał dziennik - rzeczoznawca ocenił, że nieruchomość już w 1999 roku warta była prawie 4 miliony złotych, a obecnie zaś jest warta około 70 milionów złotych. Morawiecki w ramach rozdzielności majątkowej przepisał nieruchomość na żonę.
Centrum Informacyjne Rządu poinformowało wówczas, że tekst "GW" narusza dobra osobiste premiera Morawieckiego oraz jego żony i że podjęli oni decyzję o skierowaniu sprawy na drogę sądową z żądaniem sprostowania zawartych w nim - ich zdaniem - kłamstw i manipulacji.
Autor: kb, akr//kg / Źródło: tvn24