Znany duchowny muzułmański występujący przeciwko talibom zginął w zamachu bombowym w Lahore. Ładunki wybuchowe eksplodowały również w kilku innych miejscach Pakistanu.
Mułła Sarfraz Naeemi zginął w budynku szkoły religijnej krótko po piątkowej modlitwie, gdy witał się gośćmi medresy. Zamachowiec-samobójca zdołał dostać się do szkoły i zdetonować ładunek.
Naeemi zginął w sposób, któremu jako kaznodzieja gorąca się przeciwstawiał, krytykując talibów m.in. za przeprowadzanie samobójczych ataków. Mułła nazywał działania talibów "nieislamskimi" i otwarcie wspierał wojskową ofensywę przeciwko bojownikom na pograniczu kraju.
Dodatkowo oskarżał talibów, że swoimi działaniami nie przysługują się religii muzułmańskiej.
Bomby wybuchają niemal codziennie
W innym piątkowym ataku w Nauśahrze, leżącej w niespokojnej Północno-Zachodniej Prowincji Pogranicznej, bomba wybuchła w meczecie w pobliżu bazy wojskowej. Lokalna policja podała, że 32 osoby są ranne, jednak władze obawiają się, że część z nich może umrzeć w drodze do szpitala.
Inne akty przemocy miały miejsce w nocy w Peszawarze. Najpierw nastąpił samobójczy zamach na policyjny punkt kontrolny, w którym zginął jeden policjant, a kilkunastu innych zostało rannych.
Następnie ostrzelano dom generała Masuda Aslama, dowódcy ofensywy przeciwko talibom prowadzonej przez armię pakistańską w dolinie Swat.
Źródło: BBC, PAP