Wciąż nieznane są przyczyny katastrofy śmigłowca, który wodował w środę na Morzu Północnym. W tej sprawie ruszyło już jednak śledztwo - donosi Sky News. Wypadek został już - podobnie, jak wcześniejsza katastrofa Airbusa na rzece Hudson - nazwany cudem. Wszystkie osoby na pokładzie - w sumie 18 - przeżyły.
Do wypadku doszło w środę ok. godz. 18 lokalnego czasu nieopodal złoża naftowego, którego operatorem jest koncern paliwowy BP - powiadomił rzecznik spółki David Nicholas. Maszyna należała do firmy Bond Offshore Helicopters, która świadczy usługi transportowe dla pracowników morskich instalacji wydobywczych.
Jak podaje serwis BBC, trzy osoby zostały uratowane przez helikopter firmy Bond, pozostałe 15 osób uratowała łódź ratunkowa z platformy wiertniczej.
Cywilny śmigłowiec Super Puma wodował na morzu w trakcie lotu na morską instalację wiertniczą. Doszło do tego około 190 kilometrów na wschód od szkockiego miasta Aberdeen.
Wśród 18 osób znajdujących się na pokładzie, 16 to pracownicy platformy wiertniczej, pozostała dwójka to załoga śmigłowca. Straż przybrzeżna podała informację, że żaden z rozbitków nie został poważnie ranny.
Szybka akcja ratunkowa
Rozbitków można było zlokalizować dzięki nadajnikom, które były przyczepione do ich kamizelek ratunkowych.
Akcja ratunkowa prowadzona była przy fali wysokiej na 2-3 metry i organiczonej widocznosci. Brały w niej udział trzy wojskowe helikoptery oraz samolot Nimrod z bazy RAF w Kinloss - podała rzeczniczka brytyjskiego miniserstwa obrony.
Jak powiedział rzecznik straży przybrzeżnej Fred Caygill, załoga oraz pasażerowie helikoptera o własnych siłach wyszli ze śmigłowca do łodzi ratunkowych.
Nieznane są nadal przyczyny wypadku.
Źródło: PAP, Reuters, bbc.co.uk, skynews.com