Epidemia śmiercionośnego wirusa Ebola w Ugandzie zdaje się być pod kontrolą - podaje francuska charytatywna organizacja Lekarze Bez Granic (MSF). Wirus krwotocznej gorączki zabił od końca lipca 19 osób.
- Nadal otrzymujemy sygnały od ludności, która rozpoznaje u siebie objawy, ale nie mieliśmy potwierdzonych klinicznie przypadków śmierci od 11 dni, a po raz ostatni przyjęliśmy osobę z pozytywnym wynikiem badań 6 dni temu - powiedział w rozmowie BBC dr Paul Roddy z MSF Uściślił, że ostatni potwierdzony zgon spowodowany pałeczkami wirusa miał miejsce pierwszego sierpnia. Ostrzegł jednak przed nadmiernym optymizmem, bo epidemia może wybuchnąć ponownie. Epidemię będzie można uznać za zażegnaną dopiero, jeżeli w ciągu 42 dni od ostatniego zgonu nie dojdzie do żadnej śmierci z powodu wirusa.
Śmiertelne żniwo Wirus pojawiły się w zachodniej Ugandzie w miejscowości Kagadi pod koniec lipca. Krwotoczna gorączka, którą powoduje Ebola, jest śmiertelna i do tej pory nie wynaleziono na nią lekarstwa. Pierwsze objawy przypominają grypę. Chory ma wysoką gorączkę, bóle mięśni i biegunkę. Potem zaczyna wymiotować, odczuwać bóle brzucha i klatki piersiowej, pojawia się wysypka. W szczytowej fazie dochodzi do obfitych krwawień z jam ciała oraz wewnętrznych krwotoków. W ciągu ostatnich 12 lat Ebola trzykrotnie zbierała śmiertelne żniwo w Ugandzie. Najbardziej krwawe było to z 2000 roku, kiedy zakażonych zostało 425 osób, a połowa z nich zmarła.
Autor: pk / Źródło: BBC News
Źródło zdjęcia głównego: MSF