Piątek, 26 czerwca - Zawsze mieliśmy problem z przewidzeniem tego typu żywiołu i jeszcze długo będziemy mieli z tym problem - wyznał w programie "24 godziny" gen. Janusz Skulich. Wiceszef polskiej straży pożarnej tłumaczył, że o ile da się przewidzieć region, w którym nastąpi oberwanie chmury, to trudno wskazać konkretne miejsce, w którym pojawi się żywioł. Skulich przyznał, że na razie strażacy przegrywają walkę z powodzią nękającą południową Polskę.
- Takie ulewy są skutkiem zachodzących zjawisk atmosferycznych. Zawsze drżę, kiedy jest upał, bo potem przyjdzie okres, kiedy fronty spotkają się ze sobą i znów zaleje - mówił Skulich.
Mieszkańcy zaniedbują rowy
Generał podkreślił, że o ile nie da się przewidzieć sił natury, to można podjąć działania, które ograniczą ryzyko powodzi. - Chodzi między innymi o udrażnianie przepustów i rowów melioracyjnych - tłumaczył Skulich. I dodał, że ludzie często nie zdają sobie sprawy z tego, do czego służą takie rowy i je zaniedbują. - Łatwiej byłoby wymienić miejsca, gdzie te przepusty są udrożnione, niż te, które są zaniedbane - przyznał generał.
Skulich tłumaczył, że wraz z wodą idzie ogromna energia, która niesie ze sobą błoto, kamienie i skażenie biologiczne. - Naszym priorytetem jest ratowanie ludzi i zwierząt domowych. Dopiero potem ratujemy rzeczy materialne - mówił Skulich. I dodał, że strażacy pracują na pełnych obrotach oraz robią wszystko, by zniwelować skutki żywiołu.
Tragiczne konsekwencje pogody
Wezbrane rzeki od początku tygodnia zalewają miasta i wsie, a wody nadal w nich przybywa. Ściany spadającego deszczu, pioruny w tysiącach miejsc Polski, grad wielkości piłek ping-pongowych a nawet trąby powietrzne nawiedzają Polskę. Oprócz ogromnych strat finansowych, wiemy już o bardziej tragicznych konsekwencjach pogody. Są bowiem doniesienia o pierwszych ofiarach śmiertelnych. CZYTAJ RAPORT