Czwartek, 9 lipca - Gdybym był bardzo złośliwy to powiedziałbym: jaki premier, taki rzecznik - tak Joachim Brudziński podsumował burzę nad głową Pawla Grasia i zarzuty pod jego adresem. Poseł PiS był dla rzecznika bezwzględny, kilkakrotnie nazywając go "dozorcą" i "cieciem". - Nie chcę go ośmieszać, bo ośmieszył się sam - zaznaczał przekornie. - Strzelacie kulą w płot - bronił kolegi Andrzej Halicki z PO.
Ostre komentarze gości programu "24 godziny" dotyczą medialnych zarzutów, jakoby Graś od 2003 roku był członkiem zarządu spółki Agemark należącej do Niemca Paula Roglera, a ze stanowiska zrezygnował dopiero w marcu 2009 r., gdy został rzecznikiem rządu (Graś miał pozostawać członkiem zarządu w Agemark kiedy był ministrem nadzorującym specsłużby). Dziennikarze ujawnili też, że Graś i jego żona (która nadal pracuje w Agemark), za darmo mieszkają w willi należącej do niemieckiego biznesmena.
"Spełnia rolę ciecia"
Zdaniem Joachima Brudzińskiego cała sytuacja jest kuriozalna i można streścić ją w zdaniu: jaki premier, taki rzecznik. Ale to nie wszystko. - Można mówić o Grasiu, że spełnia w tej willi rolę dozorcy, gospodarza domu, a nawet ciecia. Tylko, że jest jedno "ale". (...) W świetle ocen prawników wszystko wskazuje na to, że nie wystąpienie z zarządu spółki, kiedy Graś był koordynatorem specłużb, nie wpisanie tego do rejestru korzyści, jest naruszeniem prawa - oceniał poseł PiS.
"Ośmieszył się sam"
Brudziński zapewniał, że próbuje być łagodny i nie ośmieszać Grasia, bo ten "ośmieszył się sam". Ale zdaniem posła Tadeusza Iwińskiego z Lewicy oprócz "śmieszności" są dwa inne "wątki", które rzecznik "naruszył". To wątki "moralny i prawny". -To, że Generalny Inspektor Kontroli Skarbowej powinien wkroczyć, to oczywistość. (...) Ale to obiegnie różne portale na całym świecie. I dlatego trochę mi Grasia szkoda - przyznawał Iwiński i ironizował, że być może darmowe mieszkanie rzecznika to sposób rządu na szukanie oszczędności.
- Nie ma tutaj wątpliwości, że Paweł Graś naruszył prawo. Tysiące Polaków mieszkają na zasadach użyczenia lokalu. Zgadzam się jednak, że Generalny Inspektor powinien sprawą się zająć. (...) Kontrola Skarbowa zakończy ten temat - bronił kolegi Andrzej Halicki z PO.
Oszczędności Tuska to ściema
Posłowie komentowali także czwartkowe słowa premiera Donalda Tuska o szukaniu oszczędności w Narodowym Banku Polskim.
- Kiedy jesteśmy w sytuacji trudnej, wszyscy jesteśmy zobowiązani do szukania oszczędności - argumentował Andrzej Halicki. Poseł PO tłumaczył, że "NBP nie jest wyspą" oraz "również powinien zaciskać pasa i pomagać budżetowi państwa".
Halicki komentował dzisiejsze słowa premiera o zysku NBP w wysokości ok. 12-14 miliardów złotych (który mógłby trafić do budżetu) oraz o reakcji NBP na te słowa. NBP w specjalnym oświadczeniu poinformował, że plan finansowy banku centralnego zakłada, że w 2009 roku wynik finansowy "ukształtuje się na poziomie zerowym, co przełoży się na brak wpłaty z zysku do budżetu państwa w 2010 roku". Nieco później, Sławomir Skrzypek, szef NBP, mówił w trochę spokojniejszym tonie. Skrzypek argumentował, że "jakiekolwiek mówienie o wyniku NBP za rok 2009 jest niewłaściwe". - Będzie można o nim mówić dopiero po 31 grudnia 2009 r. - oświadczył Skrzypek.
Brudziński: Ściema, wróżenie z fusów
Joachim Brudziński z PiS sprecyzował wypowiedź szefa NBP. - W świetle ustawy o NBP, mówienie w lipcu o przewidywanym zysku jest wróżeniem z fusów i jedną wielka ściemą - ocenił poseł PiS. Według niego, "rząd ewidentnie nie radzi sobie z kryzysem", a "jak trwoga, to rząd idzie do pana prezydenta i prezesa NBP". Brudziński nie zostawił też suchej nitki na wypowiedzi premiera, że "nie będą z prezydentem na siebie pomrukiwać". - Ta wypowiedź jest dobra dla przedszkolaka, a nie dla premiera, który komentuje rozmowy z panem prezydentem - mówił.
Z kolei Tadeusz Iwiński z SLD stwierdził, że cała dyskusja nie ma sensu. - Nie można rozpoczynać rozmowy na temat konkretnej propozycji bez zdania sobie sprawy z generaliów - mówił europoseł SLD. - W Polsce brakuje rozeznania, jaka jest sytuacja finansowa państwa - dodał Iwiński. Polityk SLD krytykował zarówno obecną, jak i poprzednią ekipę rządzącą. - Nikt nie słucha dobrych rad, ale każdy chętnie bierze pieniądze - mówił Iwiński. Według niego, "rząd próbuje oswoić społeczeństwo z perspektywą podnoszenia podatków".