To misternie zaplanowane morderstwo przez niemal pół roku pozostawało dla śledczych zagadką. Przez cały ten czas nie mogli znaleźć sprawców śmierci 66-letniego hodowcy świń spod Koła, którego ciało wraz z samochodem wyłowiono w marcu z Warty. W sierpniu karta odwróciła się na korzyść prokuratorów.
Mężczyzna zaginął na początku marca w drodze na lokalny targ. Jechał sprzedać świnie, które wcześniej załadował na przyczepę. Do celu jednak nie dotarł.
Rodzina zgłosiła zaginięcie, a służby od razu przystąpiły do poszukiwań. Zaangażowano helikoptery, psy tropiące oraz rzeszę funkcjonariuszy, którzy przeczesali pobliskie lasy. Tam znaleziono świnie należące do 66-latka, ale ani po nim, ani po jego samochodzie nie było śladu.
Po tygodniu poszukiwań strażacy otrzymali zgłoszenie iż w Warcie, na wysokości miejscowości Gaj, 10 metrów od brzegu widać jakiś samochód. To był poszukiwany citroen z przyczepką, za pomocą koparki wyciągnięto go z wody. W środku znaleziono ciało. Głowa denata była zmasakrowana.
Policjanci i prokuratorzy już wtedy wiedzieli, że śledztwo nie będzie łatwe, ale nie spodziewali się, że staną w miejscu. Przez kilka miesięcy sprawa nie posuwała się naprzód. Aż do sierpnia.
Morderstwo na odludziu
Na początku miesiąca poznańscy policjanci ustalili, że odpowiedzialnych za morderstwo jest dwóch mężczyzn, którzy przebywali wówczas... w areszcie. Zostali zatrzymani za rozbój niezwiązany ze sprawą śmierci 66-latka. Jak funkcjonariusze wpadli na ich trop? Tego prokuratura zdradzić nie może. Kreśli za to przerażający przebieg zbrodni z marca.
- Oni wszystko wcześniej bardzo dokładnie zaplanowali. Zatarasowali leśną drogę gałęziami, aby zatrzymać samochód. Kiedy mężczyzna nadjechał, musiał wysiąść z auta aby usunąć przeszkodę. Wtedy dwóch napastników zaatakowało go kijem i toporkiem - mówi w rozmowie z tvn24.pl Marek Kasprzak, rzecznik Prokuratury Okręgowej w Koninie.
66-latek próbował jeszcze uciekać, ale szybko został dogoniony. Przyjął kilkanaście ciosów, nie miał szans na przeżycie.
Dwóch napastników wrzuciło jego ciało do bagażnika samochodu. Po drodze nad rzekę zwierzęta wypuścili do lasu. Samochód ze zwłokami wepchnęli do Warty.
Cena śmierci
Jaki mieli motyw? Ich ofiara uchodziła za osobę zamożną, więc na początku chcieli po prostu okraść 66-latka. Plan zmienił się, kiedy o zamiarach mężczyzn dowiedziała się matka jednego z nich.
- Kobieta usłyszała, że syn z kolegą planują napad. Podpowiedziała im. Kazała "uciszyć" hodowcę - dodaje Kasprzak.
Cała trójka przebywa obecnie w areszcie. Dwóm mężczyznom postawiono zarzut zabójstwa ze szczególnym okrucieństwem. Obaj przyznali się do winy. Kobiecie zarzucono podżeganie do zabójstwa, ale ona do winy przyznać się nie chce.
1500 złotych - tyle warta była śmierć 66-latka. 1500 złotych - tyle pieniędzy miał przy sobie.
Autor: Igor Białousz//ec / Źródło: TVN24 Poznań
Źródło zdjęcia głównego: Straż Pożarna w Koninie