Zarzut zabójstwa usłyszał 26-letni ojciec dziewczynki skatowanej na śmierć. Taki sam zarzut po południu prokuratura przedstawiła też 19-letniej matce dziecka - dowiedziała się TVN24. Grozi im dożywocie. Sekcja zwłok wykazała, że przyczyną śmierci dziewczynki były rozległe obrażenia głowy.
Wyniki sekcji zwłok nie pozostawiły wątpliwości - nad dzieckiem się znęcano. - Przyczyną śmierci dziecka były rozległe obrażenia głowy. Stwierdzono liczne krwiaki i obrzęk mózgu. Niemowlę miało też sześć połamanych żeber. Na głowie i twarzy dziecka stwierdzone zostały zasinienia - wyliczał we wtorek rzecznik łódzkiej prokuratury Krzysztof Kopania.
Bita od kilku dni
- Rany na ciele dziewczynki zaczęły się goić, co świadczy, że była bita co najmniej od kilku dni - dodał.
Podczas sekcji stwierdzono na ciele dziecka liczne siniaki, które powstawały w różnym okresie. Połamane żebra - według specjalistów - były skutkiem intensywnego potrząsania dzieckiem.
- Rozmiar obrażeń świadczy o tym, że najprawdopodobniej można mówić w tym wypadku o zbrodni zabójstwa – powiedział Krzysztof Kopania. Matka i ojciec dziecka zostali po południu przewiezieni do Prokuratury Okręgowej w Łodzi.
Kopania powiedział, że 26-letni ojciec dziecka Arkadiusz A. potwierdził podczas przesłuchania, że zdarzało się, iż stosował przemoc, żeby uciszyć niemowlę. Z jego wyjaśnień wynika, że w weekend jednego dnia uderzył dziecko otwartą dłonią w głowę, a dzień później - pięścią w głowę. Mówił także, że widział na ciele dziecka obrażenia, których on sam nie spowodował.
Matka dziecka także usłyszała zarzut zabójstwa córki. Z relacji świadków wynika, że nie radziła sobie z wychowaniem dziecka; zdarzało się, iż mówiła, że lepiej by było, gdyby w ogóle go nie urodziła. Według świadków miała także powiedzieć w miniony weekend, że nie pójdą z córką do lekarza, bo wyszłoby na jaw, że dziecko zostało pobite. Jeszcze we wtorek prokuratura prawdopodobnie wystąpi do sądu z wnioskami o areszt dla obojga podejrzanych.
Chcieli ukryć czas śmierci?
Jak nieoficjalnie dowiedział się reporter TVN24, ze wstępnych ustaleń śledczych wynika, że rodzice próbowali ukryć przed pogotowiem, że dziewczynka nie żyje od wielu godzin. W tym celu ogrzewali ciało córki grzejnikiem elektrycznym.
- Są sygnały potwierdzające takie zachowanie matki - potwierdza Kopania. - Z naszych ustaleń wynika, że dziecko zmarło w nocy z niedzieli na poniedziałek albo we wczesnych godzinach porannych. Rodzice na pogotowie zadzwonili bardzo późno, bo przed godz. 9:00 - powiedział prokurator.
Zespół ratownictwa po dojechaniu na miejsce potwierdził śmierć dziewczynki. Ratownicy wezwali na miejsce policję po zauważeniu zasinień na twarzy niemowlaka.
"Nic nie zapowiadało tragedii"
Rodzina była pod opieką pomocy społecznej, korzystała z pomocy materialnej i wsparcia pracownika socjalnego. - Nie było żadnych przesłanek mówiących o zaniedbywaniu dziecka - poinformował Igor Mertyn, rzecznik Miejskiego Ośrodka Pomocy Społecznej w Łodzi. - Ojciec miał stałą pracę a matka kontynuowała naukę - tłumaczy Mertyn.
Z informacji prokuratury wynika, że w mieszkaniu rodziny wcześniej nigdy nie interweniowała policja.
Kolejna śmierć dziecka
Kilka dni przed śmiercią Nadii, w Łodzi doszło do innego dramatu. W czwartek zmarł 3 - letni Wiktor, który został śmiertelnie pobity. Po tych dwóch zdarzeniach, w mieście utworzono telefoniczną linię alarmową.
- Będzie można dzięki niej anonimowo poinformować o przypadkach występowania przemocy wobec dzieci - informuje Igor Mertyn. - Przeprowadzona będzie też kampania społeczna mająca uwrażliwić społeczeństwo na problem przemocy wobec dzieci - dodaje rzecznik łódzkiego MOPS.
Autor: BŻ/par,iga / Źródło: TVN24 Łódź/PAP
Źródło zdjęcia głównego: TVN 24