Od kilkudziesięciu do kilkuset tysięcy złotych dostaje za wystąpienia Lech Wałęsa. Były prezydent wystąpił nie tylko na kongresie Libertasu, ale też m.in. na prywatnej imprezie kontrowersyjnego biznesmena Mariusza Świtalskiego - pisze "Newsweek".
Za krótkie wystąpienie na zjeździe czy konferencji w kraju Wałęsa dostaje od 50 tys. do 100 tys. zł. Wyjazdy zagraniczne są znacznie kosztowniejsze.
Oprócz przelotu klasą biznes i dobrego hotelu, trzeba mu zapłacić 50 tys.-100 tys. euro. Zarabia na tym także Instytut Lecha Wałęsy, na którym z kolei żeruje prywatna spółka, założona przez prezesa Instytutu Piotra Gulczyńskiego.
To właśnie jemu Wałęsa zawdzięcza ostatni „kontrakt” z Declanem Ganleyem. Według informacji „Newsweeka” powód zawarcia umowy na tournee po konwencjach Libertasu był prozaiczny. Wałęsa zdał sobie sprawę, że w tym roku musi zapłacić 400 tys. zł podatku. I żeby pokryć związane z tym „straty”, zażądał takiej kwoty od Libertasu.
100 tys. w reklamówce
To też Gulczyński rozesłał wiosną ub. roku ofertę na wykład Wałęsy do największych polskich firm i najbogatszych Polaków. Odzew był umiarkowany, ale zgłosił się m.in. kontrowersyjny biznesmen Mariusz Świtalski, niegdyś twórca Elektromisu, którego władze zostały w latach 90. oskarżone o oszustwa podatkowe.
Świtalski dogadał się z byłym prezydentem bez problemów - jego ludzie wręczyli ekipie Wałęsy 100 tys. zł w reklamówce.
Źródło: Newsweek
Źródło zdjęcia głównego: PAP