Zbigniew Religa, minister zdrowia chce zwiększyć składkę na ubezpieczenie zdrowotne z możliwością odpisania tego od podatku. Zaznaczył jednak, że projekt ten nie ma jeszcze akceptacji premiera Jarosława Kaczyńskiego.
Religa zapewnił, że przedstawił już ten projekt Jarosławowi Kaczyńskiemu, ale poprosił o "zwolnienie go" z mówienia o tym, jaka była jego reakcja, bo - jak mówił - nie jest do tego "upoważniony". Religa powiedział, że jest umówiony na kolejne spotkania w tej sprawie i z premierem, i z minister finansów Zytą Gilowską. - Ja muszę przedstawić premierowi niezbite dowody, które myślę, już mam, że to jest jedyna droga do zwiększenia nakładów na ochronę zdrowia do 6 proc. PKB.
Konsultacje w sprawie tzw. koszyka gwarantowanych świadczeń medycznych odbędą się w przyszłym tygodniu - poinformował minister. Po konsultacjach w resorcie rozpoczną się "szerokie konsultacje społeczne". Minister zaapelował też do szefa OZZL Krzysztofa Bukiela o zapoznanie się z projektem "koszyka".
Według Religi, na sfinansowanie tzw. koszyka gwarantowanych świadczeń medycznych brakuje jeszcze 9 mld zł. - Musimy znaleźć więcej pieniędzy w systemie - powiedział Religa. Podkreślił jednocześnie, że ani dodatkowe ubezpieczenia, ani współpłacenie nie doprowadzi do wzrostu nakładów na opiekę zdrowotną do 6 proc. PKB.
Według ministra składka powinna wzrastać co pół roku lub co rok o ok. 0,5 proc., ale jednocześnie powinna być możliwość odpisywania tego od podatku. Obecnie składka zdrowotna wynosi 9 proc. od wynagrodzenia brutto.
- Będziemy leczyli każdą chorobę, ale nie będziemy leczyli wszystkimi istniejącymi sposobami - powiedział minister zdrowia. Jak wyjaśnił, powodem takiego rozwiązania jest "gigantyczna cena" niektórych świadczeń. Zaznaczył też, że pewne procedury medyczne z "koszyka" nie mają jeszcze wyceny, inne nie znalazły się w koszyku w ogóle, a przy niektórych będą też ograniczenia w ich stosowaniu. Np. będzie finansowana chirurgia laparoskopowa, ale nie będzie finansowana chirurgia laparoskopowa z udziałem wielu materiałów jednorazowego użytku.
W koszyku świadczeń gwarantowanych nie ma wielu nowoczesnych procedur, które są rutynowo stosowane w innych krajach Unii Europejskiej - mówił minister zdrowia.
- Nie chcemy rewolucji - zaznaczył Religa. Dodał, że resort chce uporządkować w sposób łagodny system opieki zdrowotnej tak, żeby pacjent nie zauważył zmiany.
Minister podkreślił, że bezpieczeństwo zdrowotne obywateli jest w tym przypadku najważniejsze i zagwarantowane w konstytucji. - Żadne świadczenia, które ratują życie nie mogą i nie będą limitowane - mówi Religa. Dodał, że "koszyk" musi zawierać tylko sprawdzone i pewne procedury medyczne i nie może być katalogiem zamkniętym.
Przeciwko projektowi tzw. koszyka świadczeń przed Sejmem manifestuje ponad 100 lekarzy. Ich zdaniem, projekt nie wniesie żadnych zmian do służby zdrowia. Lekarzom towarzyszą studenci warszawskiej Akademii Medycznej. Manifestanci są ubrani w białe kitle i trzymają koszyki, w których znajdują się trociny i siano. Maja również transparenty: "teoria - pieniądze idą za pacjentem, praktyka- za pacjentem idą długi", "żądamy prawdziwej reformy". Po zakończeniu protestu lekarze planują dołączyć do pielęgniarek manifestujących przed Kancelarią Premiera.
Co znajduje się w koszyku?
Szczegóły są zapisane w dwóch grubych księgach. Jeszcze ich nie ujawniono.
Wcześniej "Rzeczpospolita"informowała o założeniach projektu. Według gazety, państwo opłaci protezy i znieczulenia, ale za poród rodzinny płacić nie będzie. "Leczymy wszystkich pacjentów i każdą chorobę, ale nie wszystkimi metodami" - mówi gazecie Waldemar Wierzba, szef Agencji Oceny Technologii Medycznych, który koordynował prace.
Agencja podzieliła wszystkie procedury medyczne na trzy grupy: gwarantowane przez państwo, niegwarantowane i takie, które trzeba jeszcze ocenić. Zależnie od tego, na co NFZ będzie stać, zostaną włączone do katalogu gwarantowanych lub nie. Lista procedur "wątpliwych" zajmuje 450 stron, tzn. około 10 proc. wszystkich.
Projekt trafi pod obrady rządu, a potem do Sejmu. Rozwiązania mogą wejść w życie najwcześniej w 2009 r. Od polityków będzie zależało, co się dalej stanie z koszykiem. Mogą zdecydować, że NFZ będzie płacił tylko za procedurę gwarantowaną, a do niegwarantowanej trzeba będzie dopłacać: z dodatkowego ubezpieczenia lub własnej kieszeni. Mogą też uznać, że NFZ zapłaci tylko za to, co jest na liście gwarantowanej, a na niegwarantowaną da pieniądze, jeśli będzie go na to stać.
Czego państwo nie zapewni? Gdy np. po wszczepieniu rozrusznika serca usuwana jest elektroda, to gwarantowane jest usuwanie jej metodą chirurgiczną. Można też zrobić to laserowo: drożej, więc ta procedura znalazła się na liście niegwarantowanej. Niektóre zabiegi są wykonywane metodą laparoskopową. To jest gwarantowane, ale jeśli chcemy, by sprzęt do tego był wyłącznie jednorazowy, prawdopodobnie będziemy musieli dopłacić. Protezy? Tak, ale tylko najprostsze. Implanty? Owszem, ale najbardziej podstawowe.
Z listy gwarantowanej nie zniknie leczenie sanatoryjne i stomatologia, które tylko w części są refundowane. Gwarantowane jest też leczenie psychiatryczne, procedury chirurgiczne tzw. oszczędzające (np. w onkologii). Koszyk nie zajmuje się za to np. porodami rodzinnymi czy opieką wybranej położnej: to w naszych szpitalach jest na ogół płatne. W koszyku gwarantowanym będzie za to znieczulenie przy porodzie.
Źródło: TVN24, "Rzeczpospolita", tvn24.pl
Źródło zdjęcia głównego: TVN24