Były i obecny marszałek Sejmu od rana wymyślają sobie poprzez media. - Tanie i infantylne ironizowanie w wykonaniu pana Komorowskiego uchybia godności jego urzędu – stwierdził w "Kropce nad I" Ludwik Dorn. – Pan Dorn chciał za wszelką cenę zaistnieć na scenie politycznej – napisał w specjalnym oświadczeniu Bronisław Komorowski.
Zaczęło się od porannego komentarza Komorowskiego do strzelaniny podczas wizyty prezydenta Lecha Kaczyńskiego dla "Sygnałów Dnia" Polskiego Radia. Marszałek Sejmu oświadczył m.in.: "jaka wizyta, taki zamach", "trzeba ślepego snajpera", a całą sytuację określił jako "niepoważną".
"Infantylne ironizowanie"
- Tego typu wypowiedzi nie powinny mieć miejsca – stwierdził Dorn w „Kropce nad I”. - Takie tanie, infantylne ironizowanie uchybia zarówno powadze sytuacji, jak i godności urzędu prezydenta. Przekroczono pewna granicę – dodał. Według polityka Komorowski „utracił moralną i polityczną legitymację” do bycia marszałkiem, nawet jeśli popiera go sejmowa większość.
Ponadto Dorn zamieścił na blogu list otwarty do polityka PO. Napisał w nim m.in., że słowa Komorowskiego „współbrzmią – jestem przekonany, że wbrew jego intencji – z oświadczeniem ministra spraw zagranicznych Federacji Rosyjskiej, pana Siergieja Ławrowa".
"Dorn wytacza kolubrynę"
Komorowski nie pozostał dłużny. - Moja wypowiedź „jaka wizyta, taki zamach" wynikała z krytycznej oceny władz gruzińskich, a nie polskich. Dla mnie jest oczywiste, że polski prezydent został narażony na zbędne niebezpieczeństwo – wyjaśnił. A następnie zaatakował swojego oponenta:
- Z przykrością odnotowuję, że marszałek Ludwik Dorn wytoczył pod moim adresem kolubrynę najcięższych zarzutów politycznych, zamiast wniknąć w intencję i treść moich ironicznych uwag. Domyślam się więc, że kierował się chęcią zaistnienia za wszelką cenę na scenie politycznej – dodał.
Dorn stwierdził, że tych słów nie będzie komentował.
Źródło: tvn24
Źródło zdjęcia głównego: TVN24, PAP