Dla pana Jerzego pierwsze wolne wybory to przede wszystkim przejażdżki Syreną Bosto przerobioną na wóz propagandowy Solidarności. Pani Zofia 4 czerwca 1989 r. przeżyła w USA, a pan Zbigniew - w Namibii. Wszyscy przesłali nam swoje wspomnienia z tamtych dni na Kontakt TVN24.
Nasz album o 4 czerwca 1989 r. pęcznieje z dnia na dzień. Dziś dołączył do niego niezwykły film przesłany przez pana Jerzego Gancarczyka. "Film został nakręcony przez operatora Klubu Garnizonowego w Choszcznie. Nie wiem czy przypadkowo, czy dokumentowano nasze "poczynania" w kampanii. Na filmie widać moją Syrenę Bosto, którą zaadaptowaliśmy na wóz propagandowy Solidarności. (...) Megafony pożyczyliśmy od księdza, magnetofon "Grunding" od kolegi, do tego stary akumulator i to cały zestaw. Jeździliśmy po Choszcznie i okolicznych wioskach przez kilka dni z odezwami napisanymi specjalnie dla tych miejscowości przez pana Zdzisława Romaniuka" - wspomina pan Jerzy.
Gest Kozakiewicza też się zdarzył
Jak dodaje, mieszkańcy przyjmowali ich bardzo miło. "Tylko jeden raz w ciągu tych kilku dni, gdy podjechaliśmy pod bloki przy jednostce wojskowej, jedna osoba po usłyszeniu odezwy z megafonów pokazała nam gest Kozakiewicza" - pisze.
Pan Jerzy dodaje też, że 4 czerwca jako członek Komitetu Obywatelskiego w Choszcznie, pełnił rolę męża zaufania z ramienia Solidarności w Komisji Wyborczej. "Pamiętam liczenie głosów, głównie listę krajową. Kłótnia była o to czy karta jest skreślona cała, czy nie. Liczenie głosów skończyliśmy nad ranem, byliśmy bardzo szczęśliwi, gdy okazało się że nasi kandydaci wygrali" - wspomina.
300 km by oddać głos
Do naszego albumu trafiły także zdjęcia od pani Zofii Bieleckiej, która 4 czerwca była w USA. "Los, a właściwie kontrakt naukowy rzucił mnie i mojego męża za ocean do Filadelfii i tam w czerwcu zorganizowaliśmy wyjazd do Nowego Jorku, do najbliższego konsulatu polskiego, gdzie można było uczestniczyć w wyborach. Mimo znacznej odległości – ponad 300 km - polscy naukowcy z Filadelfii zorganizowali wyjazd całymi rodzinami. Przed konsulatem setki Polaków czekających w kolejce na oddanie głosu. Sami w to nie wierzyliśmy, ale wspólny zryw, wspólne działania, wielka radość dodały nam wszystkim daleko od kraju „wiatru w żagle”, nowych sił i nadziei na lepszą przyszłość dla naszych dzieci. Będąc całą rodziną w USA mieliśmy do czego wracać, do nowej Polski" - pisze pani Zofia.
Wybory na Czarnym Lądzie
Los za granicę rzucił także pana Zbigniewa Benderskiego. "4 czerwca 1989 r. przebywałem w Afryce w Namibi realizując misję pokojową ONZ. (...) O upadku komunizmu w Polsce dowiedziałem się "pocztą pantoflową", ponieważ jako jeden z nielicznych uczestników misji nie należałem do PZPR" - wspomina.
"Miałam wtedy roczek"
Pani Magdalena Lebioda przesłała nam z kolei pierwszą stronę "Gazety Robotniczej" z 5 czerwca 1989 r. "Na zdjęciu po lewej ja, gdy miałam roczek z moją mamą i tatą. Teraz mam 21 lat i za każdym razem, gdy patrzę na tę gazetę, pomimo licznych kwestii, które nie powinny się dziać w Polsce, cieszę się, że jestem wolną Europejką (...)" - pisze pani Magda
A jak Wy wspominacie tamte dni? Czekamy na wasze zdjęcia, filmy i relacje. Ułożymy z nich wielki album, który przetrwa kolejne 20 lat. Przesyłajcie nam to, czym chcecie się podzielić z innymi internautami na kontakt@tvn24.pl. Dzwońcie też pod numer: (+48 22) 324-24-24.
Źródło: Kontakt TVN24
Źródło zdjęcia głównego: Kontakt TVN24/Jerzy Gancarczyk